Znowu jestem opóźniona w okołokocich i okołolubelskich sprawach, bo przez ostatni tydzień więcej czasu spędzałam w Urzędzie Pracy niż w domu...
Byłam wczoraj w lecznicy, tylko na chwilkę. Iwony nie było i w dodatku trafiłam na przygotowania do jakiegoś zabiegu, nie chciałam przeszkadzać, więc szybko czmychnęłam do łazienki, do kotów. Nie dowiedziałam się nic poza tym, że dwa z czterech kociaków
z pudełka będą miały usuwane oczka:

Oczywiście żeby było
zabawniej w lecznicy jest też sporo innych lokatorów...Oto oni (opisy pouzupełniam później, kiedy dowiem się czegoś o pozostałych kotach):
Ktoś nr1 - nie zważajcie na tą poważną minę, to rozkoszniak:

Ktosia nr2 - szylkretka, chyba nieśmiała, śliczna - ma piękne, bursztynowe oczy:

Ktoś nr3 - czarnuszek, bezoczek z ogromnym brzuchem, miziak:

Ktoś nr4 - miziak, delikatna/ny, być może dziewczynka, która wyszła z poważnego zatrucia, ale nie jestem pewna:

Na razie tyle, jutro rano postaram się pójść i nie wychodzić bez jakichś bardziej szczegółowych informacji.