W tej chwili jest ok a nawet powiem, że laska przeprosiła się z ulubionymi puszkami choć mimo wszystko suche ją najbardziej kręci. Piękna i mądra kota i choć taka chorowita to nie zamieniła bym jej na inną.
Rysiek jest wdzięcznym stworzeniem, je wszystko co damy nie wybrzydza, dużo pije, nie choruje. Wie skubany, że trzeba skakać na klamkę, żeby otworzyć dzrzwi. Nie lubi za to noszenia na rękach, podnoszenia w górę. Nad ranem podgryza nam palce...
Beti również zdrowa i pulchniutka, ma upragniony azyl i naprawdę wygląda na szczęśliwą. Nawet "posiada" własny fotel, na którym dziadek nie pozwala nikomu usiąść
. Została przemianowana na Kitkę, ale niech tam ...też ładnie. Stroni od małych dzieci- kiedy przyjeźdża moja siostra z maluchami to chowa się w kanapie. Lgnie do podobnych charakterem kanapowców i ugniata brzuchole. Zagarnęła dziadkowe terytorium i rządzi niepodzielnie.
. Zakochana w swoim osobistym trenerze nie barankuje już tak często. Rysiek dostał drugie imię Leon Zawodowiec- od sprzątania po Meggi tego czego nie zje. Ponieważ Meggi straszna wybredziocha i nie wszystko jej odpowiada z karmy mokrej -nic się nie marnuje- Rysiek pochłania wszystko. Mam już "mokry profil smakowy" Meggi opanowany po zakupie róznorodnych próbek. Mokre jedzonko sprzyja a ona wybiera Feline Porta, Gimpet wszystko ok, ewentualnie Schesir z tuńczykiem i wołowiną lub cosma. Odpukać na razie jest ok- może to zbawienny wpływ większej ilości mokrej karmy? W każdym razie mamy się dobrze. Beti również w porządku. Dziadek zakupił smycz i odbyła sie próba spaceru ale nie udana. 
Laska spanikowała i rwała do domku. Dziadkowie chcieli jej zafundować atrakcje ale nie wyszło. Widocznie u nich w domu czuje się najlepiej a może to kwestaia przyzwyczajenia do smyczy.
Ze względu na pogodę deszczową zabawa w " kto pierwszy złapie ćmę" odpada albo dziś gonią jakąś niewidzialną....a... chyba tylko ja jej nie widzę.
jesień się zbliża i "owocówek" dostatek.
