Jak dobrze, że ze mnie taki nieudacznik do fot i nagrań.
Gdybym bowiem zamieściła nagranie jak "krzyczała/pyskowała" na mnie księżniczka Gaja przez pierwsze miesiące gdy ta dwuletnia egzotyczka trafiła do mnie, zlinczowano by mnie. Właściwie Elena właśnie "pyskuje" - a Gaja "wrzeszczała" na całe gardło.
Wszak nic by nie dało tłumaczenie, że muszę ją czesać, czyścić oczy i czasem uszy oraz przycinać pazurki.
A przecież Gaja bardzo lubi czesanie, a i pozwala na wszystkie zabiegi pielęgnacyjne. I to bardzo cichy kotek.