Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 28, 2010 21:53 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Kochana Kazia ... i cała kociarnia ale taka wspaniała opiekunka jak Kazia rzadko się zdarza.
Obrazek Obrazek
W sprawie banerków proszę o pw Obrazek

panikota

 
Posty: 3972
Od: Czw wrz 10, 2009 7:02
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 29, 2010 8:15 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

panikota pisze:Kochana Kazia ... i cała kociarnia ale taka wspaniała opiekunka jak Kazia rzadko się zdarza.


Oj tak, tak. Dlatego kocham dorosłe koty :D Za maluchami nie przepadam :oops: Jak trzeba to się zajmę, ale generalnie wolę osobniki o ukształtowanej osobowości... A koty jak wiadomo to wspaniałe zwierzaki :twisted:

Koniecznie wygłaszcz Kazię :D

I może jakieś nowe zdjęcia maluszków, teraz to rosną pewnie jak na drożdżach :mrgreen: Przy takiej obustronnej opiece :1luvu:
Obrazek Staram się pisać poprawnie po polsku

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro wrz 29, 2010 11:47 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Kazia wymiziana aż do zaplucia :) Rano musi być porcja pieszczot i komplementów, inaczej śniadanie jej nie smakuje.
Wiek kota nie robi mi szczególnej różnicy, choć jak się pomyśli, że te lata zanim trafiliśmy na siebie są stracone, to trochę żal. Większość moich kotów trafiła do mnie jako parotygodniowe maluchy i charakter, jaki pokazały w tym czasie, nie uległ większym zmianom. Osobowość, to jest coś z czym kot się rodzi :).

Zdjęcia będzie trzeba zrobić, chwilowo nie ma na to czasu, ale w tym tygodniu na pewno coś będzie. Rosną, tylko mnie brakuje dystansu więc mam kłopoty z zauważaniem tego, za to niewątpliwie widzę, że nabierają prędkości i sprawności. Zapory, które zdawały egzamin parę dni temu już nie stanowią przeszkody:( A Krecia wcale ich nie wychowuje, czasem coś zafurczy, ale pozwala im na wszystko, w ostateczności ucieka od nich, jak się za bardzo rozbrykają. Na razie pozostaje zagadką kto wniósł mysz na kufer. Chłopcy bawili się w koszu, a potem mysz leżała na baranie na kufrze. Dla kociaków to duży wysiłek zawlec tak wysoko, czyżby Krecia im zabrała?

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 29, 2010 17:38 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Upppss :oops: Charakter mi się pomerdał z osobowością :evil:
Ale wiadomo o co biega :!: 8)

Kocham Kazię :1luvu: :mrgreen:

barba50

 
Posty: 5015
Od: Nie kwi 03, 2005 12:01
Lokalizacja: Czarnów k/Konstancina

Post » Śro wrz 29, 2010 18:14 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

barba50 pisze:Kocham Kazię :1luvu: :mrgreen:


My też :) Mądra kocica wybrała właściwy transporter :) W ogóle jest wszechstronnie uzdolniona, przed chwilą pomagała mi nie nawlec igłę. Co udało mi się trafić na dziurkę, to Kazia łapała nitkę pazurem i wyciągała.
Teraz będzie trzeba komplementować i dowartościować Filipka, bo biedaczek wpadł do Kreci, Krecia mile go powitała, ale spod Kreci wybiegł Haggard. Filipek zobaczył małe rude, więc ze strasznym prychaniem zwiał. Nasz dzielny samiec alfa :mrgreen: Ale trzeba mu przyznać, że juniora szybko zaakceptował, nawet nie jest o niego bardzo zazdrosny.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków


Post » Pt paź 01, 2010 19:22 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

A i owszem. Najwięcej czasu zajmuje domizianie każdego i rozmowy istotne :) Filip,Kazia i Misia są szalenie zazdrosne, każde uważa się za najważniejszego kota w domu, w dodatku Krecia najwyraźniej czuje się niedopieszczona. Dzisiaj rano rzuciła się do mojego taty, owinęła mu nogi ogonem i nie chciała wypuścić z przedpokoju. Dobra z niej matka, wreszcie zaczęła oddawać swoje jedzenie dzieciom. Demonstracyjnie, bo zasadniczo takiej potrzeby nie ma, one dostają swoje, ale pomiaukuje nad swoją miską i czeka żeby któreś z bardziej żarłocznych rzuciło się na większe kawałki, potem spogląda na mnie znacząco tymi swoimi niesamowitymi ślepiami. Jedzenie może jest w porządku, może i umiem coś upolować, ale mysz dzieciom przyniosłam sztuczną :( A ona poprzedniemu miotowi to i szczura, i mysz, i zapewne jakiegoś ptaszka, teraz też by mogła, gdyby nie moje pomysły z zamykaniem jej w domu.
Ale trzeba jej przyznać, że jest cierpliwa i posiada wyjątkowo dobry charakter, nie dość, że szóstka rozrabiaków chodzi jej po głowie, to jeszcze znosi nasze pomysły i przytula się, mruczy, barankuje i można sobie z nią pogadać kulturalnie, bo ona nie pyskuje:)

Dzieciaki są coraz bardziej rozkoszne, sypiają w pozach zabójczych, niestety właśnie weszły w fazę wspinania się po dwunożnych, a odczepić od siebie szóstkę, to ciężka sprawa, przydałyby się jeszcze cztery ręce. W zasadzie posiadanie dwóch dodatkowych nóg też byłoby nie od rzeczy, łatwiej byłoby się poruszać po pomieszczeniu, w którym sześć kocich torped mnoży się w nieskończoność. Na razie mamy wybór: rozdeptać albo się poobijać i posiniaczyć podczas łapania równowagi. I znów będą znajomi mówili, że zupa była za słona :(
Ciekawe, że jeszcze nikt nie wymyślił lepu na kocięta.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie paź 03, 2010 1:11 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

a co u Edka i Skarpetty?

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie paź 03, 2010 12:01 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Misia przeszła przez klawiaturę i wysłała post do aniołków. U chłopaków bez zmian, jeśli chodzi chętnych na ofiarowanie im domów :( Niestety ani ten kończący się tydzień, ani przyszły nie będzie sprzyjać poszukiwaniom, a chłopcy przejawiają coraz większe chęci wtargnięcia do domu. Zmierzch zapada wcześniej, więc już koło szóstej chłopcy meldują się na ganku, oczywiście o ile nie pada, bo wtedy siedzą prawie cały czas. Skarpetta słysząc, że ktoś jest w przedpokoju, staje na dwóch łapkach, opiera się o drzwi, tak, że wpada do przedpokoju, gdy się drzwi otworzy, ale niestety zaraz z warkotem rusza Krecia i wygania go. Edek nie ryzykuje, czeka na progu, rzuca się dopiero na widok jedzenia. Skarpetta sprawdza mi ręce, obwąchuje, jeśli mam w ręce mięso to poliże i podgryzie, jeśli mięsa za mało, je z ręki bez problemów, Edek odważa się wziąć z ręki pierwszy kawałek, warczy na mnie i na brata, ale tylko w przypadku jakiegoś krwistego kawałka. Wczoraj wieczorem, za sprawą saszetki udało mi się pogłaskać obu po pleckach. Skarpetta w zasadzie nie zwrócił uwagi, Edka trochę spięło, ale nie uciekł. Dzień wcześniej dał się głaskać po plecach łyżką, którą nakładałam puszkowe :) Więc nie chodzi o sam dotyk, ale rękę ludzką. Poza tym chłopcy rosną jak na drożdzach, przynajmniej Edek, który jest naprawdę sporym kocurkiem. Filip junior jest o połowę mniejszy, a mieści się w normach wagi i wielkości dla wieku. Ja tam nie wiem, kto był przodkiem rudzielca, ale musiał być duży.
Robi się coraz chłodniej, więc usiłowałam im zamienić koszyk na duży transporter, w którym początkowo sypiał junior, ale Edek się boi z powodu braku wyjścia ewakuacyjnego, więc nadal okupują koszyk. I tak mają cieplej i wygodniej niż w szopie u sąsiada na gołych deskach. Jak im się nudzi, to robią demolki, bo na ganku mamy kosze na recyklingi, wiec co chwila słychać jak sypią się plastikowe butelki :), poza tym przynoszą sobie zabawki we własnym zakresie, wczoraj na wycieraczce obok misek leżały piórka i orzech włoski :) Mam tylko nadzieję, ze nie uszczęśliwią mnie czym innym, co kiedyś było żywe.
Kiedyś mieliśmy kocicę, która okociła się pod tarasem, zabraliśmy ja z dziećmi do domu, bo maluchy wpełzały w niebezpieczne miejsca, w dodatku wariatka okociła się niemal nad samym oczkiem wodnym, więc baliśmy się, że małe zaraz się potopią. Najpierw walczyliśmy z nią, żeby nie wynosiła dzieci z domu, a potem, gdy już się pogodziła z więzieniem dla dzieci, zwiewała, żeby jako dobra matka coś upolować. Zabraliśmy wróbelka i opieprzyliśmy, że nie wolno ptaszków, to potem co rano darła pysk przed drzwiami, a na wycieraczce leżały po dwie parówki. Nigdy się nie dowiedzieliśmy skąd je brała, możliwe, że komuś kradła śniadanie albo dobierała się do dostawy w budce mięsnej na osiedlu :) Chłopcy na szczęście takich darów nie znoszą i nie zapuszczają się daleko, albo siedzą u nas, albo u sąsiadów po drugiej stronie ulicy, gdzie zdemolowali grządki z kwiatami. Tyle dobrze, że sąsiadka nie ma do nich pretensji, w końcu kopią doły w poszukiwaniu karczowników.

Skarpetta ma tak łamiące serce spojrzenie, że to naprawdę ciężko znieść, ale Krecia jest bardzo bojowo nastawiona do starszych dzieci :( A on tak patrzy z ufnością w tych zielonych ślepiach, w dodatku ta zieleń jest wyjątkowa, jeszcze nie spotkałam takiego odcienia, w dodatku tak dopasowanego do koloru futerka. Edek ma oczy pomarańczowe i wiecznie zdziwioną mordkę bardziej przypominającą fretkę niż kota :) Nie wiem, jak się wszystko przewali w nadchodzącym tygodniu to chyba zacznę robić ogłoszenia, choć takie jeszcze na wpół dzikawe mają raczej marne szanse. W dodatku najlepszy byłby dwupak.
Miałam co prawda propozycję, że są chętni na nich, ale to była wywózka na wieś, gdzie prawda kotom krzywdy nie zrobią, ale cała opieka to miska mleka (!) i stodoła na nocleg. Za takie, to ja uprzejmie dziękuję :(

ps
nowe zdjęcia zrobimy, jak tylko się uda znaleźć chwilę spokoju.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto paź 05, 2010 21:06 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Czy Edek Rydz Śmigły i Skarpetta nie wyrosły już z wieku dziecięcego? żeby im się wzajemnych amorów nie zachciało :|

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 12:48 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Trochę za wcześnie by było, bo to czerwcowe dzieci, jakoś z połowy miesiąca, poza tym obaj to chłopaki na 100%. Zapomniałam napisać, że zajrzałam Skarpecie pod ogon, no chłopiec to jest nie tylko z urody mordkowej.
Krecia zamknięta, pozostałe ulicznice lokalne wysterylizowane, więc ryzyko niewielkie, ale oczywiście będzie trzeba ich wyciąć.

A kochać, to się kochają, jednakowoż jak na braci przystało - jak zimno, to się przytulą, razem się bawią, ale przy żarciu na siebie warczą :).

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 19:29 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

aaa to takie kwiatki, nie wiem czemu cały czas myślałam o Skarpettcie (uwaga trudne słowo do odmiany :oops: ) jako dziewczynie :lol:

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro paź 06, 2010 23:46 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Tunisia pisze:aaa to takie kwiatki, nie wiem czemu cały czas myślałam o Skarpettcie (uwaga trudne słowo do odmiany :oops: ) jako dziewczynie :lol:

Nie Ty jedna :roll:
Obrazek Obrazek
W sprawie banerków proszę o pw Obrazek

panikota

 
Posty: 3972
Od: Czw wrz 10, 2009 7:02
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 07, 2010 8:05 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Kapitalny wątek.

Koty przecudne.

Będę po cichutku kibicować :)
Nie wiadomo dlaczego wszyscy mówią do kotów "ty", choć jako żywo żaden kot nigdy z nikim nie pił bruderszaftu. [M. Bułhakow]

Myszeńk@

 
Posty: 6257
Od: Pon lis 13, 2006 10:19
Lokalizacja: Łódź - okolice Parku Staszica :-)

Post » Pt paź 08, 2010 14:21 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Po prawdzie nadając imię Skarpettcie nie miałam pewności co do płci, a jako koty z założenia nie_moje_domowe, nie miały wielkich szans na imię dziedziczone po moich osobistych krewnych i powinowatych, ze względu na nie dość dogłębną analizę charakterów, więc poszłam na łatwiznę i dałam imiona po wyglądzie. Skarpetta ma piękne skarpety, by nie rzec pończoszki wystające spod cullotów, a Edek jest rudy jak rydz i śmigał po ulicy:) Fakt, że skarpeta zasadniczo jest rodzaju żeńskiego, Kay Scarpetta również, ale skoro może być ten walizek, to ten Skarpetta też.

A teraz będzie straszna historia :mrgreen:

Dom jest obrośnięty zielskiem, po każdej ścianie coś się pnie, łącznie z bluszczem i dzikim winem. Od lat w tymże zielsku mieszkają rozmaite ptaszki i wiedząc, że tam są gniazda i inne miejsca noclegowe nie zwracamy uwagi na szelesty i podejrzane ruchy listowia. Jednak w tym roku z grubego pnia bluszcza skorzystał szczur i wlazł nam do domu. Początkowo dziwne hałasy były traktowane jako duchy i kuny, bo dom dość stary, drewniane stropy itp, więc drewno pracuje produkując duchy, a na strychu czasem rozrabiają kuny, więc nikt się nie przejmował, tym bardziej, że odkąd tu mieszkamy nigdy nie było szczurów i tylko jeden raz odwiedziła nas myszka polna.

Czasem koty zachowywały się jakby coś zobaczyły, ale jak wiadomo każdy kot widzi ciała astralne i ektoplazmę, więc nie ma się czym przejmować, nawet jeśli stoliczek zacznie pukać nóżką a talerzyki wirować. Jednakowoż pewnego dnia zniknęło mydło z mydelniczki pozostawionej na brzegu wanny. W pierwszej chwili podejrzenia padły na domowników, że zrzucili, nie ponieśli, gdzieś wpadło. Ale mydła na podłodze nie było. Nie miałam zamiaru przetrząsać śmieci, wyciągnęłam nową kostkę. Następnego poranka mydła w mydelnice nie było. No więc opieprzyłam syna, żeby nie robił głupich dowcipów, położyłam następną kostkę. Syn twierdził, że mydła nie brał, a następnego ranka znów mydła nie było. Czwartą kostkę znalazłam na podłodze, gdy weszłam do łazienki nad ranem, a na powierzchni mydła było widać ślady zębów.
Nie pasowały do szczęk legalnych domowników tak dwunożnych jak i czworołapych, przyzwoity duch może zdematerializować dowolną ilość mydła, jednakowoż śladów zębów nie zostawi, no więc uzyskaliśmy dowód, że w domu grasował intruz mydłożerca zakradający się do łazienki nad ranem. Czailiśmy się na niego, parę razy nam zwiał w podskokach, ale udało się go wyrzucić z domu, bo był uprzejmy uciec do kociego transportera. Po jakiś trzech dniach spokoju, gdy niemal wszystkie rozmowy w domu zaczynały się lub kończyły komunikatem "mydło jest w mydelniczce", niestety przyszedł ponury poranek, gdy mydło znów zniknęło.
Szczur powrócił.
W domu pełnym kotów i mydła czuł się jak u siebie, z dezynwolturą godną straceńca wynosił kolejne mydła. Łapek ani trucizn nie uznajemy, tym bardziej, że w domu koty różnej wielkości. Pogodziliśmy się z obecnością intruza, znajdując pocieszenie w myśli, że dzięki niemu wzrośnie średnia ilość mydła nabywanego w tym kraju i cały naród zyska na opinii.
Jednakże Krecia była odmiennego zdania w sprawie intruza, poza tym strasznie się nudziła, więc gdy uciekała od dzieci do innych pomieszczeń nie przeganialiśmy jej. I wczoraj wieczorem syn idąc do pracowni natknął się na nieżywego szczura na środku podłogi, a obok szczura siedziała dumna Krecia. Mąż zabrał zwłoki i wyrzucił, Krecia wysłuchała peanów na swoją cześć, dostała kawałek wołowiny w nagrodę, została wymiziana kolejno przez wszystkich, ale co chwilę biegała sprawdzić, czy przypadkiem jej zdobycz nie wróciła na miejsce.
Już się wydawało, że incydent z mydłożercą mamy za sobą, co mnie o tyle ucieszyło, że nie musiałam truchła oglądać, bo choć nie przepadam za wolnożyjącymi gryzoniami, to jednak nie lubię żadnych nieżywych zwierząt.
Dzisiaj rano jako pierwsza wyszłam na ganek, niewątpliwie troszeczkę zaspana miałam zamiar nasypać Edkowi i Skarpetcie frysek na śniadanie, pochyliłam się nad miskami i przez chwilę nie rozumiałam co widzę.
W dużej misce, starannie ułożony, leżał mydłożerca. Ten sam, co zaświadczył TZ oglądając obrażenia na truchle. I teraz nie wiem, czy chłopcy chcieli się nam podlizać małym kosztem, znaleźli trupa, więc udawali, że to ich dzieło, czy też znaleźli zgubę mamusi i jako dobrzy synkowie przynieśli, żeby się nie martwiła.

Tak czy owak, skończyło się na porządnym pochówku i tylko należy mieć nadzieję, że chłopcy jednak
nie będą chcieli bawić się w ekshumację.

PS
Dla niezorientowanych - Kay Scarpetta, która w pewnym sensie przyłożyła się do brzmiania i pisowni imienia Skarpetty, to medyk sądowy, patomorfolog, bohaterka serii powieści kryminalnych Patricii Cornwell :)

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 52 gości