pixie65 pisze:Amika6 pisze:A tak w ogóle, to Misio jest wstrętnym zdrajcą

, a przez Snejkiego to o mało zawału dzisiaj nie dostałam

.
Ciąg dalszy nastąpi jak będziemy grzeczne

Cdn oczywiście będzie
Ponieważ zależy mi na tym, by tak na wszelki wypadek ich zbytnio nie
rozhartować, w ciągu dnia robimy im małe wietrzenia na świeżym powietrzu. No i dzisiaj z tego powodu mało zawału nie dostałam.
Nocny dyżur miała Pani Beatka, więc wyprosiła ich na dwór przed 7-mą. Misio wrócił jak tylko pokazały się dziewczyny, a Snejki gdzieś się zabunkrował.
Ja przyszłam ponad pół godziny później i czorta nigdzie nie było. Wołałam, kiciałam i nic.
A, że akurat ciężkim sprzętem sprzątali śnieg, więc pomyślałam, że boi się wyjść z kryjówki. Po godzinie zaczęłyśmy się niepokoić, bo mróz duży a kota nie widać. Co chwilę na zmianę wychodziłyśmy go przywołać. Dwa razy obchodziłam zakamarki i nic.
Dopiero koło 11-tej w odpowiedzi na snejkanie, kicianie i miaukanie, usłyszałam ciche popłakiwanie. Nie mogłam zlokalizować skąd dochodzi. Myślałam, że schował się gdzieś w jamce pod krzaczkami w ogródku. W końcu wypatrzyłam go siedzącego w śniegu na posesji naprzeciwko (tam gdzie się wychowywał).
Zwykle przylatywał na mój widok, a dzisiaj nic, tylko siedział taki skulony i popłakujący. Przestraszyłam się okropnie. Snejki ma takie intensywnie rude plamy na nosku, a ja wyszłam bez okularów i ślepa myślałam, że to krew. Ta chałupka jest dalej nie zamieszkana, bramka zamknięta, ale udało mi się rozchylić starą bramę i jakoś się przecisnęłam (
zalety postury 
), a ten głupek uciekł przede mną w taką dziurę pod schodami i ani myślał do mnie podejść.
Przekopałam mu butami ścieżkę do bramki, a ten czort ani myślał za mną stamtąd iść. Już miałam lecieć po saszetkę Whiskasa (
to taki bardzo skuteczny wabik jak trzeba go wyłuskać z niedostępnego miejsca pomiędzy biurkami u dziewczyn), ale na szczęście zareagował na szelest banknotu, który akurat miałam w kieszeni.
Teraz właśnie siedzi w kontenerku (to od jakiegoś czasu jego ulubiona miejscówka) i gapi się na mnie swoimi zielonymi ślipiami, ta wstrętna kocia morda
