viewtopic.php?f=13&t=101182
Poprosiłam o zamkniecie starego watku, bo za duzo przykrych rzeczy sie wydarzyło.
Temidek od kilku miesiecy mieszka z moja rodzina....Kiedy poszukiwano jemu domu zgodziłam sie go przyjac(około roku temu).Wtedy dowiedziałam się,że trafił do wspaniałego domu w Warszawie.Oczywiście bardzo się ucieszyłam...tyle bezdomnych kotów czeka na pomoc...
Teraz Temiś jest u mnie i jak napisałam kiedyś "wszystkie drogi prowadza do Pana', tak tu mogę śmiało napisać "wszystkie drogi prowadza do domu"
Temidek dzięki pomocy koleżanki z klubu ślepaczków został odebrany z lecznicy z "obgryzionym 'siusiakiem,zasraczkowany....Zrobiono mu test pp za który zapłaciła księżna-kluska(to był warunek wydania nam kota)...
Kotek był w ciężkim stanie, leki nie pomagały, lało się z niego.Mój wet zmienił leki, biegunka ustąpiła.
Kotek agresywny, atakował każdego kto się do niego zbliżał, warczał-gryzł, drapał....Nie nauczony kuwetkowania...do kuwety zagląda bardzo rzadko...

Podczas zabiegu kastracji, zasłabł...nie mogliśmy mu oczyścić śmierdzących oczodołów..był za słaby..miał złe wyniki biochemii...
Czekaliśmy aż sie wzmocni do zabiegu.I wtedy nastąpił szereg ciężkich ataków padaczkowych...Nie sposób opisać tego co widzieliśmy,nie byłam w stanie tego nagrać, bo tłukł główka o podłogę, meble...z nosa, ucha, pysia leciała mu krew...
Natychmiast skonsultowałam telefonicznie i e-mailowo decyzje o natychmiastowym oczyszczeniu oczodołów, gdyż śmierdziały i wyglądało na to,ze kotek gnije od środka...Konsultacja z klinika DR Garncarza...(tu dowiedziałam sie tez,ze Temid nie był pacjentem tej kliniki wczesniej)
Temidek ledwo przeżył.Kiedy wrócił do domku ataki padaczkowe ustąpiły...Jednak rokowania co do życia były bardzo ostrożne, obawiano sie zakażenia organizmu...Po operacji dowiedziałam sie,ze "ktoś dłubał mu w oczach",że "kotek nie mógł sobie tak precyzyjnie obgryźć siusiaka'....,że ma "syndrom maltretowania',tzn..boi się wyciągniętej ręki, głośniejszego słowa, chowa się, warczy,ucieka...od człowieka
Zostawie to bez komentarza, nie wiem kto tak mu zycie zniszczył, nie oskarżam nikogo.Wiem tylko tyle...sam tego nie mógł zrobic...Ciesze sie ,ze jest u nas, bezpieczny, ze spi ze mna w łózku, ze mruczy kiedy do niego mówie...nasłuchuje gdy do niego mówie...Zupenie inny kotek...
Sa dni , kiedy ma atak,że jedyna myśla jaka mam to uspienie Temidka....Tego nie da sie opisac....jak rzęzi, po ataku, wymiotuje, trzesie sie, leży bezwładnie kilka godzin nawet.
Dzięki prośbom kilku osób w tym Never postanowiłam zawalczyc ponownie o Temida....
Bedziemy szukac neurloga jaki go jeszcze raz przebada(dokumentacje jaka "ma' nie mogę uzyskać-panowie nie dotrzymali słowa i nie przesłali mi żadnej dokumentacji Temidka).
Jesli jest mozliwosc wziecie Temida pod opieke jakiejsFundacji na czas leczenia(diagnozy, wizyty u neurologa, ew.tomografu komputerowego)bede wdzieczna.Na chwile obecna nie stac mnie na jeżdżenie z Temidem po klinikach z własnych środków.Pod opieka mam 18 kotów(+2 dochodzace i kilka bezdomniaków jakie dokarmiam)
Mam 3 koty białaczkowe i 3 nerkowe.To sa ogromne koszty.Wiem,ze jesli bedzie pod opieka jakiejs fundacji, będzie łatwiej o zbiórkę funduszy na pomoc dla niego,choć zdaniem lekarzy należałoby go już pożegnać.Temidek dostaje 1/4 Luminalu 2xdziennie...Nie jest zaszczepiony,ale jak na razie nie choruje, z czego sie ciesze....
Prosze,aby ten watek był konstruktywny,zeby nie zamienił sie w kolejna pyskówke...
Poprosze kolezanke o wstawienie kilku zdjec Temidka..jak wygladał kiedy przyjehał do nas i jak wyglada teraz....I wiele ciepłych mysli jest potrzebnych, bo naprawde nie wiem co robic....Nigdy nie miałam takiego dylematu..ten przypadek jest jedyny, wyjątkowy...