no i owocowy chłopak ciała dał w pewnym sensie...
wczoraj dwie pierwsze wizyty - najpierw młode małżeństwo, które chce kota-jedynaka - mili, lekko chyba przerażeni moimi pytaniami i natarczywością w zdobywaniu informacji, oczywiście pouczaniem także, bo pewne ich przekonania trochę niezgodne z rzeczywistością i właściwym pojmowaniem opieki - ale chyba skłonni do zreformowania niektórych poglądów
potem Pan, którego uważałam za pewniaka adopcyjnego - przyjechał ze swoim miesiąc temu adoptowanym kocurkiem - Diego
Diego super!!! piękny ciemny buras w ciapki ocelotowe, o króliczej śliskiej sierści, jaką ma nasz Muras - kocur super kontaktowy, przyjazny i zaciekawiony, bezstresowo zwiedzający pokój
no i byłoby cudnie - gdyby nie Mango....

- wpadł w taką panikę i tak strasznie się bał nowego kumpla, że zaszywał się za łóżko, skąd nie omieszkał pacać upazurzoną łapą nosa Diego, który co chwila w ten kąt zaglądał - mały warczał, prychał, parskał - nawet, gdy wychodził na chwilę zaciekawiony, gdzie jest Diego i co robi, to nie pozwolił zbliżyć się do siebie na krok - złapany przeze mnie też parskał, prychał, wił się i drapał - no po prostu mega zestresowany i przerażony kot...
byłam w szoku - nie schował się do tej pory nawet na sekundę, obecność Murka i wściekłej, prychającej Majorki przyjął u nas ze stoickim spokojem, Majorkę omija, z Murasem czasami ganiają się i bawią, częściej wspólnie spacerują i funkcjonują koło siebie, Malta nie wzbudza najmniejszego strachu - a tu taki numer....
mogę sobie tłumaczyć ten fakt jedynie tym, że czuł niekastrowanego kocura - i instynktownie, z racji zewnętrznego dzieciństwa - wiedział, że powinien uciekać i strzec się - bo inaczej nie rozumiem zupełnie... (no chyba że chemia nie zagrała...

)
nie ukrywam, że oboje - i ja i Pan - byliśmy bardzo rozczarowani sytuacją... - doradziłam poczekanie przez chwilę z dokoceniem, załatwienie spraw leczniczych z Diego (szczepienie, kastracja) i po jego dojściu do siebie powrót do tematu - z innym kocurkiem lub koteczką....
dzisiaj jeszcze jedna wizyta u Mango - ale także na jedynaka... - co prawda wydaje mi się, że on jako jedynak też dałby sobie radę, nie jest tak żądny kontaktu i zabaw z innymi kociastymi, jak był np. Mentos - poza tym nadal w czasie naszej nieobecności, czyli przez wiele godzin, siedzi sam w osobnym pokoju i radzi sobie z tym świetnie - więc zobaczymy....