Witkacy już po wizycie u okulisty. Pani doktor pocieszyła nas, że oczy a zwłaszcza to lewe nie są takim złym stanie na jaki mogą wyglądać i ładnie się wyleczą, potrzeba tylko czasu, cierpliwości no i odpowiednich kropelek. Ciężko mi cokolwiek powiedzieć, bo w czasie wizyty wszystko wydawało mi się łatwe, logiczne i zrozumiałe, a teraz niewiele potrafię powtórzyć

Z grubsza chodzi o to, że po katarze kocim Witkacy ma uszkodzoną rogówkę (w lewym oku o wiele bardziej, tam najprawdopodobniej był wrzód, który pękł i teraz tworzy się strupek, dlatego oko jest takie wybrzuszone). I trzeba cierpliwie leczyć i czekać, aż te niedobre rzeczy się złuszczą i odpadną, no i ten strupek spod spodu też (ma to wyglądać jak taka cienka łuska). I pod spodem będą już ładne oczka (no na jednym napewno zostanie blizna po wrzodzie

).
W ogóle po tej wizycie jestem podbudowana, ale też mam niezły mętlik w głowie. Zwłaszcza, że okulistka porównała warstwy rogówki do łusek na cebuli

i że właśnie ta uszkodzona i zainfekowana część musi się złuszczyć, żeby odsłonić tą zdrową. Także wkraplamy krople i czekamy na poprawę.
Poza tym Witkacy coraz lepiej czuję się w domu, ma już swoje ulubione miejsca do wylegiwania, dziś była zabawa i nawet włączył motorek

. On w ogóle jak na swój stan jest bardzo pogodny i strasznie cierpliwy przy tych wszystkich dla niego napewno nieprzyjemnych zabiegach (krople kila razy dziennie, oczyszczanie noska), w ogóle się o to nie obraża albo na bardzo krótko

.