ja wyprałam ostatnio nasz nowy tymczasowy nabytek - małego Mango - bo zamiast kremowo-rudego był mocno szaro-rudy...
fakt, że wspierałam się rękawicą Econetti i pomocą córki - ale myślę, że bez rękawicy ze zwykłą gąbką też się da, natomiast pomoc drugiej osoby potrzebna bardzo...
do plastikowej miski nalałam ciepłej wody, postawiłam na blacie w pralni (można w kuchni, łazience -na takiej wysokości, żeby wygodnie było nad miską operować i w miejscu, gdzie łatwo potem wodę zetrzeć.......), Ola trzymała Mango tak, aby jego łapy w miarę możliwości częściej przebywały jednak w misce, niż poza nią, ja polałam małego wodą (dużym kubkiem) namydliłam rękawicę, natarłam wyrywające się futro i polałam ponownie wodą tyle razy, ile pozwolił...

- czyli całe dwa...
potem tylko zawinięcie w duży ręcznik - i małe uspokoiło się wreszcie - wrzask mordowanego kota zamienił się w traktorek...
nie była to kąpiel relaksacyjna... ani zbytnio dokładna, ale mały zapaszek wydawał niezbyt fajny i mocno matowy w dotyku był - więc nie było wyjścia
nie ukrywam, że liczyłam na to, że po kąpieli sam się potem dokładniej domyje - i tak rzeczywiście było
tyle, że on kurdupel, mały i chudy - przy dorosłym kocie grube rękawice i siła osoby trzymającej chyba niezbędne....
