






-------------------
Jurand, kociak ma jakieś 12 tygodni i całe swoje życie spędził w lecznicy, do której przyjechał z oczkami w tragicznym stanie.
Koty przychodziły, jechały do domku, przychodziły następne, również jechały do domku, a Jurand siedzi i czeka.
Czasami cichutko odezwie się z klateczki, halo, ja też tu jestem, też czekam na dom, dlaczego nikt mnie nie zauważa, czy dlatego że mam chore oczki, dlatego że oczki nie wyglądają tak ładnie jak u zdrowego kota, dlatego że nie widzę tak dobrze jak inne koty...
Nie wiem dlaczego, nie umiałam mu odpowiedzieć na to pytanie, nie umiałam mu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego cały jego świat, świat który zna, to klateczka w lecznicy. Nie wie co to łóżko w którym można się wylegiwać, co to bieganie po dywanach, wchodzenie na kolana jak ma się na to ochotę, nie zna tego.
Nie zna, bo nikt mu tego nie pokazał, wiadomo, lekarze tam pracują, nie mogą mu poświecić zbyt wiele czasu.
A on cały czas czeka, żeby wziąć go na rączki, przytulić i szepnąć do uszka, jedziemy do domu Mały...






