Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 20, 2010 11:12 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Basiu, buźka, coś widzę, że do mnie chwilowo trzeba dużymi literami:( zapomniałam, o możliwości edycji :oops: Lecę zmienić i dzięki za wybór i wklejenie:)

Mam wrażenie, że dzisiaj nie będę ogarniać rzeczywistości, mam awarię wody w domu:(

Edit: Aaa, czy ja napisałam, że Julka ma już dom?
Poza tym oprócz znanego wyglądu Edka i Skarpetty reszta jest po części niewiadomą, Kasia- Cassia może nie być całkiem czarna, tylko wytarzana w cynamonie, na Julce i Haggardzie dziecięcy puch jakiś podejrzanie długi.
Jak zobaczyłam te dzieci w kupie, to pierwsze, co się na usta cisnęło, że to jak sen pijanego genetyka.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 20, 2010 12:34 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

nighthawk pisze:(...)
Jak zobaczyłam te dzieci w kupie, to pierwsze, co się na usta cisnęło, że to jak sen pijanego genetyka.

:lol: Zwłaszcza Julia :P
Niesamowicie jej łepek wyszedł z tym nosaczem w 2 kolorkach i kreską na łeptku. Piękne te kicie są :1luvu:
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

Post » Pon wrz 20, 2010 12:50 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

rozczulające są te bączki :1luvu:
wszystkie poza Julia szukają jeszcze domów, tak?

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon wrz 20, 2010 13:47 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Tunisia pisze:rozczulające są te bączki :1luvu:
wszystkie poza Julia szukają jeszcze domów, tak?


Tak, ale w pierwszej kolejności domy są potrzebne dla chłopaków- starszaków, (jeśli Skarpetta to chłopak). Tu nie jest zbyt bezpiecznie, poza tym ich trzeba mieć pod kontrolą, bo pełnojajeczne narobią szkód, a za wcześnie ciachnąć nie można:( Mogę je złapać, ale nie mam nawet gdzie przetrzymać do pełnego oswojenia. Jedzą u mnie, śpią w koszyku na ganku całą noc, wieczorami bawią się u nie w ogródku, za to w dzień łażą po okolicy bez opamiętania:(
Jeszcze uciekają ode mnie więc albo złapać na siłę i oddać natychmiast, albo oswajać dalej. Pewnie się powtarzam, ale mam wrażenie, że Edek płaci za kolor, musiał go ktoś za bardzo wyszarpać jak był całkiem malutki i wyszedł na podwórko czy ulicę, bo to nie jest zwykła nieufność dzikusa:(

Nie wiem jaki będzie odzew z osobistych kontaktów, dałam czas do namysłu i postawiłam twarde warunki, więc jeszcze nie ogłaszam oficjalnie, ale jeśli będą chętni, najlepiej z referencjami :twisted: to będę zapisywać :)

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 21, 2010 12:05 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Wczoraj wieczorem udało się zajrzeć pod ogon Skarpetcie, tylko oczywiście nie miałam okularów, bo doświadczenie wskazuje, że koty bardziej się boją tych dodatkowych oczu, więc nadal brak stuprocentowej pewności, że to chłopak, ale jakieś 99 jest.
Edek podchodzi coraz bliżej, co to chłodna noc z zachowaniem kota robi ;)

I najważniejsze, na podstawie własnej korespondencji, ustaliłam, że maluchy dzisiaj lub jutro kończą miesiąc. Czyli przed nami okres czystej paranoi, bo spadek odporności pourodzeniowej, czekanie na własną, więc pilnowanie, żeby wszystkie jadły babycata w odpowiedniej ilości, kontrola dostępu i pełna dezynfekcja, co w przypadku pomieszczenia przechodniego jest czynnością wybitnie rozrywkową i w dodatku paranoiczne reakcje na każde kichnięcie, każdy dziwny krok. Brummell wlazł matce do pasztetu, napchał sobie jedzenia do nosa, więc kichnął, ale zanim zobaczyłam kto kicha i dlaczego... Coraz częściej trafiają w kuwetkę, za to gryzą wszystko, co w paszczę wpadnie, dziąsła swędzą, zęby rosną, musiałam zabrać podkłady higieniczne, bo co chwilę musiałam wyciągać z pysków.

Dzieciarnia robi kupki modelowe, od początku cienia biegunki, waga 430 - 460 g, co jak na szóstkę w jednym miocie jest całkiem dobrym wynikiem. Biedna Krecia się nudzi jak mops, leży sobie na wysokości, schodzi do dzieci tylko na karmienie, albo gdy musi sprawdzić co ja daję dzieciom do jedzenia. Nigdzie nie pójdzie, nawet na smyczy, poleżeć z nimi za długo nie może, bo gryzą:) Zamiast nad matką znęcają się nad królikiem. Szmacianym.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 22, 2010 18:29 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Dzisiaj rano Krecia powitała mnie rozdzierającym płaczem, tuliła się do nóg i płakała. W pierwszej chwili zrobiło mi się słabo, w drugiej doszłam do wniosku, że nie umiem liczyć do sześciu. Policzyłam jeszcze raz. W koszu-kojcu grzecznie spało sześć klusek, wszystkie w pozycjach zrelaksowanych. Żadnego niepokoju, sprawdzam czy wszystko w porządku, no nic się nie dzieje, a ta zawodzi i tuli się wyraźnie przestraszona.
W końcu zobaczyłam co się stało. Klocek, starannie zawinięty w kawałek ligniny leżał koło kuwety. Właściwie to nie jest kuweta prawdziwa, bo takich mi już brakło w domu, a plastikowy pojemnik, faktycznie może ciut za mały. Lignina leżała w misce na schodach razem z innymi podręcznymi utensyliami, więc kocica musiała sobie przynieść, żeby zapakować urobek. I ona się bała, że będę mieć pretensje. Zabrałam, wyrzuciłam, umyłam, pomiziałam, w nagrodę dostałam baranka prosto w nos, aż mi się ciemno przed oczami zrobiło:)

To jest kocica ideał, jedyną wadą zaobserwowaną jest wyżeranie z korytka dzieciom:)

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro wrz 22, 2010 19:12 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Niesamowite 8O :D
12 stycznia 2014 mija rok od kiedy Tigra jest z nami :)

ManfredkotTusi

 
Posty: 913
Od: Czw cze 18, 2009 0:42

Post » Śro wrz 22, 2010 19:18 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Zaznaczę sobie :D
doczytam później ,ale widzę że przepiękne koty :1luvu: :1luvu: :1luvu:
i pisane fajnie :D
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro wrz 22, 2010 19:54 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Miło nam :D , zapraszamy.

A teraz idę szukać chłopaków czyli Edka i Skarpetty w ogródku i namawiać na zmianę stosunku do człowieka.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 23, 2010 19:57 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

wybornie się to czyta :D

Tunisia

 
Posty: 1878
Od: Czw wrz 25, 2008 20:05
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 23, 2010 22:16 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Dzisiaj wiele nie będzie, bo najwyraźniej w poprzednim życiu musiałam być kotem i to bardzo niedobrym kotem, za co teraz pokutuję w ludzkiej skórze. Podtrułam się winogronami, człowiekowi przecież nie szkodzą, a kotom owszem, no więc...

Okazało się, że chętni na rudzielca nie poczekali na Edka, wzięli innego. Trudno, widać ten dom nie był dla niego. Za to niewątpliwym sukcesem jest, że mogę już dokładać do miski, gdy je. Nie ucieka, a nawet udało się miźnąć po pleckach, co jest niewątpliwą zasługą saszetki whiskasa. Przy kittenie royala nie pozwala na takie poufałości, choć bardzo lubi chrupać. Chłopcy dzisiaj byli wyjątkowo głodni, bo już po siódmej czekali pod drzwiami. Skarpetta robi się rozmowny, a Edek będzie wielkim kocurem, widać wyraźną dysproporcję między nim a Filipem juniorem, który jest z całej trójki najmniejszy, a i tak jak na swoje 4 miesiące waży prawie 2 kg przy proporcjonalnej budowie. Co ciekawe, w młodszym miocie Haggard, również rudzielec jest także największy i już dobija do 500g mając miesiąc i może dwa dni, ma wielki łeb, grube łapska, tylko charakter sierotki Marysi, co zdziwionymi niebieskimi oczkami patrzy na świat.

Dwa Filipy zaczynają się kochać, mały bez kompleksów, w końcu mamusia na niego syczała jak palnik acetylenowo-tlenowy, zaczął się przytulać do Filipa Wielkiego, a ten w końcu zrezygnował z prychania, nawet zaczął wylizywać juniora. Kazia była nieco nadęta, bo mały samozwaniec objął rządy nad łóżkiem i ukochanym kocem, więc z zazdrości wlazła mi na kolana pomruczeć. Pierwszy raz weszła sama. Zazdrość to jednak siła napędowa:)

Kluski szaleją, zaczynają biegać i to naprawdę szybko, a jak zobaczą matkę, to rzucają się jak stado nosorożców, nie ustoi kocica na łapach, zaraz ją przewrócą. Gdybym była Krecią, złożyłabym śluby, żeby nigdy więcej nie mieć dzieci.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 28, 2010 0:56 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Dopiero teraz doczytałam wszystko od początku :ryk: :ryk: :ryk:
niesamowite 8O jak jesteś w stanie to wszystko ogarnąć 8O
maluchy wszystkie są przepiękne , mamusia zresztą też :1luvu:
i jaka cwana i oddana dzieciom :ryk: mimo że już ją wyręczasz :roll:
dobrze że maluchy wszystkie zdrowe i ładnie rosną
mam nadzieję że znajdą się chętni na te ślicznoty bo faktycznie przy takiej ilości :roll:
to musi być ciężko .
Obrazek
Idź zawsze do przodu,nie oglądaj się wstecz,nie holuj smutku za sobą....,,Dżem"

Annaa

 
Posty: 9795
Od: Sob lis 28, 2009 20:25
Lokalizacja: Łódź


Post » Wto wrz 28, 2010 19:58 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Dzięki, muszę dawać radę, że zacytuję własnego tatę - a mam jakieś inne wyjście? Parę dni temu była sielanka - małe nakarmione po chwili łagodnego rozrabiactwa zasypiały w spokoju, można się było zająć czym innym, a teraz po przedpokoju biega sześć strasznych, włochatych tarantul. W slangu domowym kot biegający w postawie "bójcie się mnie wszyscy" to kot, który robi pająka.
W dodatku dranie postanowiły być czyściutkie, kuwetka stała za blisko legowiska, więc znalazły sobie ustronniejsze miejsce w kąciku za kaloszami. Szczęśliwie urobek nadal wzorowy, więc znalezisko nie było szczególnie wstrząsające. Jedzą jak smoki, Beau, który obdarza mnie absolutnym zaufaniem, zje z mojego palca wszystko. Najpierw spojrzy głęboko w oczy, a potem nawet nie powącha, wsunie co tylko podetknę, dopiero potem się zastanawia czy było dobre. Haggard aka Hagguś aka Conan Niszczyciel musi chwilę podumać przed spożyciem, potem już nie ma problemu czy dobre. Jak by nie było, to by nie zaczynał jeść. I tak zjada wszystko. Nina i Maggie zjadają łącznie z palcami, pierścionkiem, obrączką, zegarkiem, Kasia- Cassia i Julka są bardziej wybredne, a może właśnie wręcz przeciwnie, bo entuzjazm w nich wzbudza moczony babycat, no, ewentualnie biały ser. Upaść tak nisko jak Beau, żeby jeść samą gotowaną marchewkę, nie mają zamiaru. Nadal wszystkie korzystają z usług mleczarni Krecia, ale już bardziej w celach relaksacyjnych i nasennych. Biedna matka nie bardzo ma gdzie uciekać, bo włażą za nią wszędzie, spokojny azyl na baraniej skórze zamienił się w dziecięcą sypialnię. Rozwalają się na całym kufrze tak, że biednej Kreci trzeba przystawiać stołek pod plecy, żeby nie spadła jak ją szóstka zaczyna doić. Chyba z tych nudów, jakie ją dopadły, zrobiła się bardzo wybredna w kwestiach jedzenia. I chyba cierpi jej duma macierzyńska, że to nie ona jest dostarczycielem innych pokarmów niż mleko, ale do swojej miski dzieci raczej nie dopuszcza, a z dziecięcych sama chętnie wyjada i wygląda to jak w wierszyku Wiesława Dymnego - W piwnicznej izbie Jaś niedomagał, o czekoladę swą matkę błagał, a blada matka, o kurcze blade, sama zeżarła tę czekoladę.

Kiedy małe zaczynają popiskiwać, rezydenci, a przynajmniej niektórzy, zaczynają chodzić za mną i miaukolić - daj kotka. Karolka jest wyjątkowo przejęta, więc z braku innych kociąt usiłuje wychowywać juniora. Kazia nie jest specjalnie zadowolona, bo junior został nauczony biegania za sznurkiem (a to jest jej sznurek), sam zabrał mysz- mutanta i króliczka (a to jej mysz i króliczek), w związku z tym Kazia zaczęła wychowywać Karolkę. Na razie wyjaśniła łapą kto komu ma ustępować miejsca na fotelu.

Kazia mnie wzrusza, nie potrafię zrozumieć jak można po 10 latach oddać kota do schroniska i to kota z takim charakterem. Pochorowaliśmy się wszyscy na grypę żołądkową, wszyscy dwunożni, koty na szczęście zdrowe, ledwie padłam, Kazia niemal mnie nie odstępowała. Leżała przy mnie, pilnowała, mruczała, a żeby mi nie było gorzej, zjadała masło z sucharka i podpijała miętę, żeby sprawdzić czy dobra. Teraz chodzi za mną, wszystko kontroluje, ledwie się położę zaraz przychodzi się przytulić, no nawet Filip mnie tak nie pilnuje, choć on zeżarłby całego sucharka a dla mnie zostawił okruszki.

Najgorsze, że przez to choróbsko mieliśmy mniej sił, żeby wysiadywać na ganku z chłopakami i bardziej intensywnie szukać im domów. Pogoda parszywa, zimno i mokro, więc chłopcy częściej siedzą w koszyku, na szczęście Skarpetta jest mądrym kotem i gdy słyszy dwunożnych w przedpokoju zaraz zaczyna miauczeć, że miski już puste i coś z tym należy zrobić.

nighthawk

 
Posty: 185
Od: Pon maja 24, 2010 10:42
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto wrz 28, 2010 21:04 Re: Dzieci Kreci czyli o tym jak nie brałam tymczasów...

Oj rrrany, właśnie dla tego tekstu o Kazi uważam, że co jak co, ale dojrzałe koty mają pewien urok, którego młode nabywają dopiero z wiekiem i doświadczeniem...

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], HerbertPrade i 74 gości