joluka pisze:Dziewczyny - a tak w ogóle - skoro to były koty wolnożyjące, to dlaczego p. Ania zamknęła je w piwnicy???? - proszę wyjaśnijcie, bo chyba nie znalazłam tego tu od początku...

Tu jest trochę historii azylku P. Ani z Gądowa::
viewtopic.php?f=13&t=69330KOCIO(czarny) dwa lata temu był wolnożyjącym niewykastrowanym kocurkiem.
Pojawiał się na drodze p. Ani w nocy. Bała się ,że wpadnie pod samochód (faktycznie wyłaził na ruchliwą jezdnię), więc go złapał, wykastrowała i tak siedzi u niej dwa lata już, bo czarny i dlatego niechodliwy. Raz go oddala starszym ludziom do towarzystwa dla ich kotki. Ale był zestresowany,, siedział pare godzin pod telewizorem, rzucał się na siatke na balkonie, podrapał pana i oddali go po jednym dniu.
MRUNIO (ten zasmarkany ) nie wiadomo z jakich powodów (wywalony z domu?) zamieszkał pod schodami przychodni weterynaryjnej na Bulwarze Ikara. Pani Ania go zabrała, wykastrowała, ale on ciągle zasmarkany mimo leczenia (taniego i u dobrego lekjarza, ale bezskutecznego) i tez tak siedzi, bo budzi wstręt tym zasmarkaniem.
Akcja ogłoszeniowa chyba była prowadzona(nie wiem przez kogo), ale nie przeze mnie, bo kiedyś sobie powiedziałam, że już więcej nie będę tracić czasu i pieniędzy dla kotów p. Ani ponieważ mam dużo swoich i w domu i na ulicy,jestem zrujnowana a ona nie wyciaga wniosków ze swoich błędów.
Ale szkoda mi KOCIA i MRUNIA, dlatego założyłam ten wątek.
Mialam ściagnąć zdjęcia p. Ani z jej aparatu i porobić ogłoszenia, ale nic z tego nie wyszlo bo nie mam programu do jej aparatu, a ona nie ma go też.
Mnie też aparat wysiadł.
Należy jednak podkreślić, że prawdopodobnie jest rekordzistką w ilości wykastrowanych i wysterylizowanych kotów, dlatego trzeba jej pomóc.
Kiedyś myślałam , że rok Kocurro w piwnicy p. Ani to absolutny rekord, ale okazało sie ,ze byłam optymistka.