Dawno tu nie zaglądałam, bo niby stan zdrowotny kociarstwa sie unormował. Ale tylko niby
Zajęta byłam głownie przygotowaniem do zimy (pod wzgledem leczenia i odpasania) kotka zewnetrznego - czarnego Murzynka. Wyjeżdżalam na dłuższy czas i kociarstwo zostało pod opieką mojego nie-kociolubnego TZ-ta

i nieletniego potomka. Mieli surowy prikaz codziennie czyścic kuwety i karmić towarzystwo łacznie z codziennym wystawianiem miski czarnemu, który na dobre wprowadził sie do zimowej budki. Wróciłam 15 października i z rozpaczą zauważyłam, że Murzyn okropnie kicha, gile mu wiszą do pasa, wychudł i ma brudne skołtunione futro... TZ zauwazył obojętnie

, że chyba kocur wybiera się za TM.
Noce były cokolwiek zimne, wczesne przymrozki zwarzyły liscie funkii i heliotropu, więc kot się na pewno przeziębił. Zapytałam weta, co robić? Kota nie przywiozę, bo przychodzi o nieokreslonych porach, najczęściej późno w nocy i tylko rano puste miski swiadczyły, że nas odwiedził. Ale... wzięłam receptę na unidox, przydybałam kocura, który okazal się kotem tabletkowym i wykonałam pełną kurację antybiotykową. Pomogło. Kot się zaokraglił, ropne gile zniknęły, kot się mizia i mruczy wyraźnie wdzięczny za poprawę komfortu zycia.
Ale... chyba cos przyniosłam do domu: na butach, ubraniu? Zaczęło sie od Fida - 3 dni temu odkryłam na niewychodzącym kocie pchły. Wiadomo - jak pchły, to i robaki. Akcja odpchlenia i odrobaczania. Fido ma sie rewelacyjnie, jedzenie jest sensem jego życia i powoli traci miejsce najchudszego kota w domu.
Po akcji zaczął kasłać Tobik - myslę sobie, pewnie robale go męczą... Oczko wyleczone z chlamydii znowu czerwone i kaszle jakby cos tkwiło mu w gardle (juz oczami wyobraźni widziałam znowu operację wyciągania z kota cial obcych...), je tylko mokre i przestał psocić. Kot grzeczny to tak jak dziecko grzeczne oznacza chorobę.
Wizyta u calodobowego weta - koty przecież najczęsciej podupadają na zdrowiu w dni wolne albo w nocy

- 40 st gorączki, kiepskie dziąsla i paskudne gardlo, chyba nie zajete płuca... I znowu antybiotyk, nawet nie zdązyłam go zaszczepić. Biedak wyglądał na zdrowego i silnego kota, przez trzy dni schudł 30 dkg! Ale wygramy i z tym choróbskiem!