Willow_ pisze:A propos behawioru ... nastawienie Saszy się choć trochę zmieniło

Wiesz Willow_...zaskoczył mnie Sasza i krótko mówiąc zapędził w kozi róg.Bo to że przestał zwiewac z wersalki kiedy siadam obok niego,to ok.ale on w pewnym momencie zaczał wyganiać wszystkie koty z kuchni,kiedy ja tam cokolwiek przygotowywałam do jedzenia.
Trochę mnie przestraszył,bo tak bojowego to ja go nigdy wcześniej nie widziałam.Troszke go przystopowałam,z obawy ze odbierze mi moją role -kontroli nad stadem-

Teraz sie zastanawiam co dalej.Jest nieźle,ma "swoje" ulubione miejsca z których nie zwiewa tak bardzo przestraszony jak kiedys,tylko dla tego ze podeszłam bliżej,
w kuchni się zachowuje,chociaż jak już złapie coś smacznego w paszcze to warczy bardzo groźnie,ale przynajmniej wejscia do kuchni juz nikomu nie broni.Dla zobrazowania jak bardzo Sasza uwierzył w swoje siły napomknę ze dziecie też któregos dnia zostało wygnane z kuchni...Potem odegralismy kilka scenek z dziecieciem w obecnosci Saszy,żeby zobrazowac mu że dziecko jest dla mnie kimś szczególnym.Jestem przekonana że koty,psy doskonale zdaja sobie sprawę kim jest potomstwo i jakie miejsce w stadzie jest potomstwu należne.Namieszałam chyba Saszy,wiec chciałam to naprawić.Jest nieźle,ale za mało jeszcze wiem,a Sasza jest bardzo zniszczonym kotem,nigdy sie nie dowiemy co on przeszedł w zyciu,ale tak niepwenego kota,przyjmującego tak uległe postawy jeszcze nie spotkałam.
Coś jeszcze zostało

to co bardzo lubię u kotów-oczka-spojrzenie oczami otwartymi,pewnymi siebie,spojrzenie wprost,bez mruzenia,schylania łepka,bez uników
Co do tej dziwnej miny Saszy na fotce,chłopak w momencie pstrykania zdjecia akurat przełykał smaczny kasek
