Ja powiem szczerze że po dzisiejszym dniu normalnie mi ręce opadły

to jest do cholery jakaś syzyfowa praca

koty chore zamiast siedzieć w klatkach wszędzie chodziły bo zostały radośnie wypuszczone z klatek

efekt widoczyny biało-rydy, tygryska, oraz biała

z pręgowanym ogonkiem praktycznie na dzień dzisiejszy są umierające, a jak się to dalej rozwinie - to po to dziewczyny jeżdżą do schronu, myje się wszystko, naświetla lampami.
Następna sprawa

tak naprawdę nikt nie wie czy koty są szczepione, może wreszcie ktoś z Fundacji ustali tą sprawę bo to co się słyszy o szczepieniach to tylko jakieś pogłoski, jeśli są szczepione to dlaczego nie wszystkie - podobnież z ustaleń Fundacji wynikało że pieniądze na szczepionki są, oby się okazało że jest jak było że ludzie dostawali książeczki z wbitym szczepieniem a koty nie były szczepione.
Na ostatnim spotkaniu z Fundacją była mowa o jakiejś karcie obiegu zwierząt, może i ona w schronisku jest tylko nikt tego nie stosuje, moim zdaniem Fundacja powinna się spotkać z kierownikiem schroniska i wymusić na nim stosowanie pewnych rzeczy przez pracowników, bo noramlnie ręce opadają, my możemy się urobić do zesrania w tym schronisku a efektów i tak nie będzie póki wreszcie - nie będzie konkretnych ustaleń. I ostatnia sprawa weterynarz - słyszałam na spotkaniu z Fundacją że weta powinno się zmusić do robienia tego co do niego należy, a kto ma to robić wolonatiusze. Weterynarz jak na moje oko nic nie robi koty chorują i po prostu zdychają, szczerze mówiąc jeli ma tak wyglądać szumny wolontariat to dziękuję bardzo, nie mam zamaru tam chodzić i oglądać umierających kotów
