Ja mam spore doświadczenie z kotami, uwierz że i te dzikie, urodzone na dworzu, uciekające przed człowiekiem oswajają się z osobą która je dokarmia, i stara się zaprzyjaźnić z nimi...mam takie małe sukcesy, że niektóre nawet dają się mi głaskać a inne nawet brac na ręce...
Powiem Ci jak było z moim kocurkiem...on szukał wsparcia w mojej kotce, do niej się garnął, nas jak widział to uciekał w popłochu, chował sie pod stołem, chodził nisko przy ziemii na ugiętcyh łapkach, z wielkimi przerażonymi oczami

Na wyciągnięcie ręki reagował ucieczką...jak spał np na drapaku starałam się cicho podchodzić i go głaskac i drapać, jego mina bezcenna gdy się przebudzał, coś w stylu: "aaa...trzeba uciekać, człowiek mnie głaska, ratunkuuu"
Stopniowo, z każdym dniem, coraz więcej próbowałam go do siebie przekonywać, karmić z ręki, siadać, kucać obok niego, by nie wydawać się taka wielkaaa, mówić do niego, nawiązywać kontakt...on uwielbia się bawić, więc wszelkie sznureczki szły w ruch, jak najbliżej moich kolan, tak by musiał na mnie wskoczyć, dotknąć w ferworze zabawy i przekonac się że nie gryzę

z zaskoczenia brałam na ręce, tuliłam i głaskałam, całowałam a później puszczałam wolno....zaufał w końcu, zaczął przychodzić na kolana, z każdym dniem było lepiej i lepiej...potrzeba czasu, jednemu więcej drugiemu mniej....być może Kreseczka nie będzie zwolenniczką kolan, ale może zaszczyci Cie w kuch ni przy miseczkach obcierką o nogę, może będzie zagadywać o jedzonko, witac w drzwiach, każdy mały sukces się liczy, daj jej czas

będzie dobrze

Poczytaj wątek np Małej Dzikuski, o oswajaniu ich koteczki

ciężkich poczatkach...to co wydaje się niemożliwe jest jednak wykonalne
viewtopic.php?f=1&t=107252