ADOPCJE POZYTYWNE (współczynnik 0,93) - mazurskie koty

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 15, 2010 17:55 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Byłam z Kreską na kontroli "Pod Brzozą", tak jak miałam być. Wet poznał i mnie (Sara) i kotkę :) Było ok :D

W zasadzie nie bieguni, tylko takie mało twarde te dowody są...... Wymiotów nie ma. Apetyt ma. Pół szaszetki karmy od weta zjadła w jednej chwili. Nie chowa się po kątach i czasem bawi się z Anką, ale z całą pewnością Ania jest tą stroną aktywną. Nawet za bardzo aktywną.... :? Mam nadzieję, że się nie pozagryzają :|

Zaraz idę aplikować kolejną porcję leku i kropelek do oka.

Szerokiej drogi, Poker. Uściski dla mamusi :D Wracajcie szczęśliwie :!:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Śro wrz 15, 2010 18:04 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

mruffka pisze:Byłam z Kreską na kontroli "Pod Brzozą", tak jak miałam być. Wet poznał i mnie (Sara) i kotkę :) Było ok :D


zdziwilabym się jakby jej nie poznał :mrgreen: jej się NIE DA zapomnieć :ryk:

dobrze że ma apetyt i już nie woda a jednak "dowody", oby twardniały. Na kolejnej kontroli każ mu sprawdzić czy nie ma obolałego lub napuchniętego brzusia (nie ma lekko! nie wiem jak to zrobi, no ale cóż :twisted: )

Wyluzuje, dojdzie do siebie i "odwdzięczy" się Ani za maltretowanie :mrgreen:

Mam panikę przedwyjazdową, ale przeżyję, zaczynam się przyzwyczajać. Jeszcze tylko 5 przepakowań bagazu i 10 rundek przez mieszkanie co jeszcze brać, i będę gotowa :ok:

Poker71

 
Posty: 5149
Od: Nie lip 01, 2007 15:03
Lokalizacja: Pomorze

Post » Śro wrz 15, 2010 19:06 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Jutro idę do weta znowu. Na zastrzyk. Leków sama nie podam przecież :twisted:

Jak nie zapomnę, to poproszę o zbadanie brzuszka, bo sama nie wiem, ale mam takie wrażenie dziwne, że ona dziś w ogóle "twardego" dowodu nie popełniła :|
Nie jestem pewna, nie mogę cały dzień siedzieć i patrzeć, która robi i co robi do kuwety. Dziś wysprzątałam dwa dowody, dwa twarde dowody. Albo to są dowody Ani i Kreska nic nie zmajstrowała, albo obie zmajstrowały po jednej, czyli..... jest ok.
Ale Kreska jest za spokojna, jak na zdrowego kota. Nie przypuszczam, aby nowe miejsce, w którym jest już dwie doby tak ją oszołomiło. W końcu już po pierwszej nocy w zasadzie nie chowa się po kątach, a życia w niej nie ma..... Coś tam próbuje chwilami podskoczyć i pobawić się, ale są to mizerniutkie próby.

Ale dziewczyny śpią juz w swoich objęciach :ryk:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Czw wrz 16, 2010 12:23 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Z Kreską chyba lepiej :D
W każdym razie ożywiła się i już tak nie poleguje. Efektem jest też to, że nie pozwala za bardzo się do siebie zbliżać, niestety :(

Nie wiem, czy dobrze myślę, ale najpierw dam jej czas na asymilację z nowym otoczeniem (mija dopiero trzeci dzień jej pobytu u nas) i na wyzdrowienie, a potem zacznę ją oswajać ze swoją osobą bardziej zdecydowanie.
Ale z drugiej strony boję się, że utrwali jej się ta dzika natura, zanim zacznę oswajanie.

Nie wiem, co robić, nie znam się na kotach, choć mam nadzieję to zmienić :roll:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Czw wrz 16, 2010 12:46 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

mruffka pisze:Z Kreską chyba lepiej :D
W każdym razie ożywiła się i już tak nie poleguje. Efektem jest też to, że nie pozwala za bardzo się do siebie zbliżać, niestety :(

Nie wiem, czy dobrze myślę, ale najpierw dam jej czas na asymilację z nowym otoczeniem (mija dopiero trzeci dzień jej pobytu u nas) i na wyzdrowienie, a potem zacznę ją oswajać ze swoją osobą bardziej zdecydowanie.
Ale z drugiej strony boję się, że utrwali jej się ta dzika natura, zanim zacznę oswajanie.

Nie wiem, co robić, nie znam się na kotach, choć mam nadzieję to zmienić :roll:


Ja miałam 4 dzikawe kociaki u siebie kiedyś, i oswajałam jednocześnie z leczeniem. Siedziałam z nimi ciągle, bawiłam się, przemocą brałam na kolana i głaskałam (ubrana w grubą bluzę z długimi rękawami :P ). Zadziałało. Jeśli kot od człowieka dostaje tylko leki i zastrzyki, to może się zniechęcić.

seidhee

 
Posty: 6995
Od: Czw sty 08, 2009 13:03
Lokalizacja: Warszawa Bródno

Post » Czw wrz 16, 2010 17:30 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Dzięki za radę, od razu mi raźniej :)
Już nawet dziś, jak wróciłam od weta, głaskałam ją jeszcze wciśniętą w kąt transportera, a potem zmusiłam troszkę, aby została w moich ramionach i pogłaskałam trochę. Jakoś to zniosła, a ja nie zalałam się krwią :lol:
Zaraz idę na jeszcze jedną terapię przytulankową.
U weterynarza dostała jakąś tabletkę, zastrzyk i ... kolejne odrobaczenie. Trochę wyraziłam zaniepokojenie, bo wydawało mi się, że jak kot ma nieżyt jelit, niestrawność, czy coś podobnego, to nie powinno sie drażnić mu brzuszka jakąś chemiczną miksturą na robale. Ale wet stwierdził, że kłopoty moga być też od robali. Nie będę dyskutować z fachowcem, ale mam niepokój....
Ona była odrobaczana 23 sierpnia, jak była pierwszy raz u weta po przyjeździe do Wawy z Mazur.

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Pt wrz 17, 2010 12:39 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Anka rządzi, żywotna jest bardzo.

Kreska nadal wycofana. Dziś kolejna wizyta u weta na zastrzyk. Jedno, co mnie pociesza, to jej bardzo duży apetyt. Kot z apetytem nie może być chyba chory :?:

Postanowiłam koteczki jednak rozdzielić. Bo nawet nie wiem, czy Kreska ma tę biegunkę, czy nie ma... Cały dzień nie mogę u nich siedzieć i patrzeć, co która tam zmajstruje :? A tak: dwa pomieszczenia, dwie kuwety i szlus. Troche będzie im smutno, ale trudno, muszę coś więcej wiedzieć na temat twardych dowodów :roll:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Pt wrz 17, 2010 21:02 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

I tak nikt tego nie czyta, ale jak Poker wróci z wywczasów, to może tu zajrzy i przeczyta, że Kreska popełniła wreszcie twardy dowód. Może i Papa Przepływ ucieszy się też jak tu zawita?
Jednym słowem: żegnaj biegunko :ryk:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Pt wrz 17, 2010 21:11 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Albo gdzieś przeoczyłam..ale nie czytałam nigdzie relacji ze spotkania Sary i Kreski.... 8)
Obrazek

Marea

 
Posty: 4721
Od: Pon lut 23, 2009 22:05
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob wrz 18, 2010 7:26 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Spotkania Sary i Kreski jeszcze nie było :|
Kreska z biegunką (byłą), zdenerwowana w kolejnym, nowym domku.... Na razie chcę jej oszczędzić stresów. Na razie asymiluje się na nowo z Anią (co nie było takie urocze ze względu na dużą żywotność Ani i chorobę Kreski: po prostu Ania dotkliwie gryzła Kreskę), no i ze mną.
Z Anką chyba juz się dogadały, ale człowiek ciągle jeszcze Kreskę przeraża. Nie ufa, choć jest już o niebo lepiej, niż było w poniedziałek pierwszego dnia :)

Dopuścić teraz do Kreski psa z ADHD.... Nie wyobrażam sobie na razie. Jeszcze trochę poczekam. Tak mi podpowiada intuicja.

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Sob wrz 18, 2010 9:54 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Wiesz, są koty które poprostu mają takie charaktery, są bardziej niezależne, strachliwe, ostrożne, u nich proces akceptacji z nowym opiekunem może trwać długo, mój kocurek przez prawie 2 miesiące uciekał przede mną i chował się, teraz jest super, choć przed obcymi dalej zwiewa gdzie pieprz rośnie :D Przygotuj się na to i zaakceptuj ją jaka jest, masz Ankę miziaka przytulaka i Kreskę Zosię Samosię, z czasem, gdy przyjdzie zaufanie, ona sama do Ciebie przyjdzie...niech sprawy toczą się swoim torem...
Obrazek

Marea

 
Posty: 4721
Od: Pon lut 23, 2009 22:05
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob wrz 18, 2010 12:21 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Ech, ja to wszystko wiem.....
Nie mam praktyki z kotami, ale akceptuję w pełni to, że Kreska ma charakter niezależny (jak to kot - w końcu za to też je kochamy :wink: ).
Ania do miziania w zupełności nam wystarczy, czasami aż nadto jest tego miziania, hihihi. Chciałabym tylko, żeby Kreska tak bardzo się nie bała. Żeby poczuła sie bezpieczna w końcu i zaakceptowała nowy, docelowy domek. Jak poczuje się pewniej, powoli poznam ją z innymi domownikami, między innymi z Sarą :)
Na razie kręcę się po pokoiku kotków i miziam Ankę tak, żeby Kreska widziała. Wczoraj pozwoliła mi się głaskać, jak wpylała pyszną zawartość miseczki, ale zaraz po jej wylizaniu czmychnęła z prędkością błyskawicy.
Dziś przy jedzeniu już jej nie głaskałam, bo wyraźnie była tą perspektywą podenerwowana i nie chciałam jej stresować przy szamanku (jeszcze mi wrzodów na żołądku dostanie...)
Dała się za to poglaskać, jak siedziała zaszyta w kącie budki transportowej. Bez syczenia :D
Potem nawet, jak siedziała na budce uśpiłam jej czujność i dotknęłam łapki - był spokój i ani jednego drgnięcia.
Czyli postępy są. Powolne, ale są. Cieszy mnie, że taki proces oswajania nawet dwa miesiące może trwać i zakończyć się sukcesem. Bałam się trochę, że te odruchy dzikości i strachu wobec człowieka mogą się z czasem utrwalić. Dlatego chciałam jakoś przyspieszyć ten proces. Teraz już nie będę jej zbyt częśto "atakować" swoją osobą :roll:
Czyli: uzbrajam się w cierpliwość :wink:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Sob wrz 18, 2010 13:22 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Ja mam spore doświadczenie z kotami, uwierz że i te dzikie, urodzone na dworzu, uciekające przed człowiekiem oswajają się z osobą która je dokarmia, i stara się zaprzyjaźnić z nimi...mam takie małe sukcesy, że niektóre nawet dają się mi głaskać a inne nawet brac na ręce...
Powiem Ci jak było z moim kocurkiem...on szukał wsparcia w mojej kotce, do niej się garnął, nas jak widział to uciekał w popłochu, chował sie pod stołem, chodził nisko przy ziemii na ugiętcyh łapkach, z wielkimi przerażonymi oczami ;-) Na wyciągnięcie ręki reagował ucieczką...jak spał np na drapaku starałam się cicho podchodzić i go głaskac i drapać, jego mina bezcenna gdy się przebudzał, coś w stylu: "aaa...trzeba uciekać, człowiek mnie głaska, ratunkuuu" :)
Stopniowo, z każdym dniem, coraz więcej próbowałam go do siebie przekonywać, karmić z ręki, siadać, kucać obok niego, by nie wydawać się taka wielkaaa, mówić do niego, nawiązywać kontakt...on uwielbia się bawić, więc wszelkie sznureczki szły w ruch, jak najbliżej moich kolan, tak by musiał na mnie wskoczyć, dotknąć w ferworze zabawy i przekonac się że nie gryzę :) z zaskoczenia brałam na ręce, tuliłam i głaskałam, całowałam a później puszczałam wolno....zaufał w końcu, zaczął przychodzić na kolana, z każdym dniem było lepiej i lepiej...potrzeba czasu, jednemu więcej drugiemu mniej....być może Kreseczka nie będzie zwolenniczką kolan, ale może zaszczyci Cie w kuch ni przy miseczkach obcierką o nogę, może będzie zagadywać o jedzonko, witac w drzwiach, każdy mały sukces się liczy, daj jej czas ;-) będzie dobrze :)

Poczytaj wątek np Małej Dzikuski, o oswajaniu ich koteczki ;-) ciężkich poczatkach...to co wydaje się niemożliwe jest jednak wykonalne :-)
viewtopic.php?f=1&t=107252
Obrazek

Marea

 
Posty: 4721
Od: Pon lut 23, 2009 22:05
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Sob wrz 18, 2010 21:07 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Kreska dała się dziś po południu pogłaskać :ryk: :ryk: :ryk:

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

Post » Nie wrz 19, 2010 9:45 Re: Mazurskie koty-tylko adopcje (po sterylkach) 2 małe/4 duże

Poczytałam sobie dokłądnie wątek o Coco - Dzikusce - Dymnej.
Matko, Coco jest dokładnie taka sama jak Ania (Ania dymna właśnie :D )

Jak się to czyta, to super na sercu od razu się robi, że jest nadzieja.

Ja w sumie mam łatwiej: Kreska od początku wiedziała, do czego służy kuweta, mam w posiadaniu jej siostrę Annę, na której może wzorować pozytywne zachowania względem człowieka (Anka to typowa mizianka - już trzecią noc w nowym domu przespała na mojej głowie, nawet pomimo protestów moich) i aż tak bardzo nie ucieka. Chowa się i trzyma dystans wyraźny, ale na widok jedzenia w misce w moich rękach podbiega w podskokach bez oporu. Tzn. czujna jest, ale łakomstwo zwycięża.

Kłopot był z leczeniem i wizytami u weta, ale to, mam nadzieję, jest już za nami :D No i jak oswoję ją jako tako z człowiekiem, to rozpocznie się kolejna batalia - pies :?

Teraz jesnak, podbudowana historią Coco, bardziej optymistycznie patrzę w przyszłość :D

mruffka

 
Posty: 194
Od: Pt wrz 03, 2010 17:01

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: indestructibleperson, puszatek i 187 gości