Ogólnie to do tych maluszków najprawdopodobniej dołączy za jakiś czas kolejny kocurek. Oby, bo to by oznaczało, że przeżyje.
Dziś z mamą byłyśmy świadkami jak pod przychodnią zdrowia ktoś potrącił małego kotka. Kierowca nawet nie wysiadł. Jacyś chłopcy, którzy też to widzieli znieśli go przez worek na trawnik myśląc,że nie żyje. Za chwilę usłyszałyśmy jak któryś z chłopców mówi, że kot żyje. ale nic z tym nie zrobili, patrzyli tylko jak się rusza. Podeszłyśmy z mamą i rzeczywiście, próbował wstać, ale tylko główkę podnosił. Z noska i pyszczka leciała mu krew, więc nie miałam nadziei, ale całkiem niedaleko jest weterynarz, więc wzięłam go na ręce i poszłyśmy. Nawet jeśli nie dało by się go uratować, to może odejść bezboleśnie.
Lekarze od razu się nim zajęli. Podali mu leki i obejrzeli czy nie ma poważniejszych obrażeń. Poważniejszych od tego, co było widać od razu, mianowicie obrzęk mózgu, który spowodował, że oczy kotka patrzyły jak przy zezie rozbieżnym i w dodatku były wielkie. W tej chwili kotek leży pod kroplówką, dostaje wlew z jakiegoś preparatu mającego na celu zmniejszenie obrzęku mózgu. O 19:00 mamy po niego pojechać. Na razie zostaje u mamy, nasze kotki nie mają aktualnych szczepień, nie chcemy ich narażać, bo to dziki kotek.
Nie wiem jak ludzie mogą być tak nieczuli


Kolejny kotek za którego trzeba trzymać kciuki
