cangu pisze:Niestety:( kociaki powinny były być przebadane zaraz po odebraniu od IKI:(
Tym bardziej, że mieliście podejrzenie, że tam może być PP.
Druga sprawa IKA mogła "złapać" PP i weterynarz mógł
to przeoczyć i nie pokierować toku lecznia kociaków IKI na właściwy tor
i tak się PP u IKI nieświadmie kisił.
Kociaki BYŁY przebadane zaraz po odebraniu od
IKI 6. I nawet jeżeli z objawów wcześniejszych kociąt (
vide: krwawa biegunka, czyli "wydalenie zniszczonej wątroby") osoba o wieloletnim doświadczeniu nie wywnioskowała istnienia tego ryzyka, to PO Agatce już wiadomo, że pp była/jest praktycznie na pewno.
Ja nie mam pretensji, że u kogoś pojawiła się pp. Przy licznym tymczasowaniu maluchów to niemal nieuniknione. Ale jeżeli ktoś WIE, że pp była/jest, nie robi żadnych testów wykluczających tę chorobę I sprowadza nieszczepione, nieodporne kocięta, to już w moim odczuciu podpada pod umyślne narażenie na śmierć

cangu pisze:Inna sprawa kot oddany do schroniska, a swoją drogą dziwne, że IKA
miała tylu "przyjaciół" a jak pisała, że jest problem z kotem i sobie
nie radzi (jest tylko człowiekiem) nikt nie zaproponował rozwiązania alternatywnego,
nikt nie doradził.
Nie tylko podrzucano jej koty ale się nimi nikt nie interesował.
Czy dawaliście jej pieniądze na te wszystkie testy?
Czy ktokolwiek dał na jakiekolwiek leki?
Czy wiecie ile kosztuje leczenie i właściwe badanie kotów?
Nie jednego czy dwóch ale gromady.
Bylejaki wet zrobi po kosztach, czy naprawde wierzyłyście, że
taki wet leczy dobrze i dokłada wszelkich starań by koty były zdrowe?
No ale co, że inna sprawa, bo nad tym akurat się prześlizgnęłaś w trybie błyskawicznym

Powtórzę raz jeszcze: Dla mnie osoba, która oddaje swojego kota do schronu = zły, nieodpowiedzialny dom.
A to jak ktoś nie radzi sobie z podjętą przez siebie decyzją o adopcji, ja mam obowiązek szukać rozwiązań alternatywnych?

Kiedy wzięłam psa, też miałam problem: kocica ciągle chciała go zeżreć za to, że oddychał

. Poświęciłam kilka miesięcy integracji zwierzy, odniosłam kilka ran, prawie dostałam zakażenia krwi, nie mogłam ich nawet na chwilę zostawić samych w jednym pomieszczeniu. I do głowy mi nie przyszło, że mogę którekolwiek wywalić do schroniska!

No ale to trzeba chcieć. A nie po miesiącu oburzać się o zasikaną kołdrę.
Kotów nie "podrzucano", tylko
IKA 6 sama się entuzjastycznie zgłasza po coraz to nowe tymczasy (do osób mieszkających jak najdalej, nieświadomych sytuacji u niej), zapewniając, że może dać im super opiekę.
Propozycję pomocy KOTOM podałam i podtrzymuję.cangu pisze:Nie bronie IKA ale wiem, że chciała dobrze.
A ja wcale nie wiem

Jeżeli sobie nie radzę (finansowo, organizacyjnie, emocjonalnie -
whatever), jeżeli widzę, że zwierzęta u mnie cierpią i umierają, a ja nie mogę im pomóc - proszę o pomoc. Chowam dumę/osobiste urazy/wstyd do kieszeni i proszę. Dla nich.
Kiedy ktoś przyjeżdża zabrać kocięta do leczenia, oddaję je, dziękując za pomoc, za szansę dla nich. Nie próbuję spławić natręta, bo wolę nie pokazać maluchów w bardzo złym stanie

cangu pisze:Odebraliście koty od IKI w trakcie leczenia,
czy odbierając koty zapytałyście co było im podawane?
Czy były leczone?
A może wolicie założyć, że nie były.....
Iweta odebrała koty z pewnością chore, natomiast nic nie wiadomo, jakoby były w trakcie leczenia.
Toż właśnie nie zakładam, tylko PYTAM: Czy były leczone?
Anabelp pokazała, że u niej Tosia była leczona.
Iweta pokazała, że u niej Mini i Agatka były leczone.
IKA 6 NIE pokazała, że u niej JAKIEKOLWIEK koty były leczone. Takie są fakty. Ich stan pozwala przypuszczać, że nie

cangu pisze:Naprawde zawsze są dwie strony medalu....
I choć niektórzy bardzo mnie nie lubią za to, że pisze co myśle
mam to gdzieś i napisze ponownie -
nie dajcie się masowej histerii.
Ika broniąc się być może rzuciła kilka niedokońca prawdziwych teorii
ale to jeszcze nie czyni z niej kata.
Naprawde bądźmy może ludźmi....
IKA 6 broniąc się
przed pytaniami o stan kotów przebywających w jej domu notorycznie kłamała, że np. Tosia czuje się dobrze. Że maluchy czują się wręcz znakomicie.
"Może na Plutonie żyją małe zielone ludziki" - to jest nie do końca prawdziwa teoria.
Patrzenie na 9-tygodniowego kociaka ważącego 360 g, słabego, ewidentnie chorego i radosne zapewnienia "Są zdrowe, wszystko w porządku" to kłamstwo.
Akurat oglądając te foty i czytając relacje osób, które były u
IKI 6, wstydzę się przynależności do
homo sapiens.