Co temu mojemu Pomponowi odbiło, to ja nie wiem. Od kilku dni w nocy, albo bladym świtem urządza mi popisy wokalne pod drzwiami sypialni

Dzisiaj trzy razy w nocy mnie obudził i raz o 5 rano, kiedy to już rozpłakał się na całego i żadne "psikanie", ani inne "a pójdziesz cholero!" nie pomagało i musiałam wyjść pocieszyć kotecka. Normalnie mu łzy leciały, tak się rozbeczał

Micha pełna, kuweta czysta (no jak to po nocy, ale w normie) to o co chodzi?

Tęskni za moim niebywale atrakcyjnym towarzystwem?

Oj, jak mi tak będzie uniemożliwiał spanie to się skończy moja atrakcyjność towarzyska i ukręcę łeb głupi w końcu!
Frędzelek natomiast śpi spokojnie i wcale mu Pomponowe arie nie przeszkadzają. Natomiast kiedy ja wyjdę żeby uspokoić wokalistę, to i Frędzelek wyłazi ze swojej budki, (pomalutku, bo kości trzeszczą) przeciąga się, puszcza tradycyjnie donośnego bąka, po czym idzie mi przywalić z byka

Gamoń podchodzi opiera się o mnie czołem napierając ze wszystkich sił i zamiera w bezruchu w oczekiwaniu na mizianki. Kiedy zaczynam miziać, odwraca się zadkiem, wypina go żeby właśnie tam go podrapać, a mordą zaczyna ocierać się o podłogę

Mruczy przy tym tak donośnie, że czasem sobie myślę, czy sąsiadów nie obudzi...

Jeśli natomiast nie zacznę miziać kicio postoi chwilę w bezruchu, po czym lekko urażony wzdycha przeciągle i pomalutku kuśtyka nazad do budki.