» Sob wrz 11, 2010 19:21
Re: "Perska" szylkreta-Bydgoszcz
SecretFire nie masz pojęcia, jaka mnie złość ogarnia. Na całokształt, na ludzi, na wetów i na samą siebie. Czarę goryczy przelał akt eutanazji i powinnam, ale nie mogę zmilczeć. Może jak uleję sobie w tym wątku to donosiciel na ten wpis nie trafi. Jest przynajmniej jeden donosiciel, który już nieraz szeptał moim wetom, o czym piszę na forum.
Eutanazja nie jest dla mnie niczym nowym. Już nie płaczę u weta. Ma to wyglądać jak rutyna i może, dlatego weci zaczynają traktować mnie i moje koty rutynowo a wręcz przedmiotowo. Przyszłam do kliniki przed jej otwarciem, aby nikt nie był przede mną. Chciałam, aby Pusię zobaczył wet operujący jednak okazało się, że przyjdzie później. Pusia dusiła się, więc postanowiłam nie czekać na weta. Poprosiłam wetę o uśpienie Pusi, która miała założony wenflon i sądziłam, że wszystko odbędzie się błyskawicznie. Wetka jednak postanowiła najpierw zmierzyć jej temperaturę. Pusia niezbyt głośno, ale zawyła. Potem wetka postanowiła osłuchać jej serce a kotka z trudem łapała oddech. Wreszcie podała jej coś przez wenflon i miałam nadzieję, że za moment nastąpi koniec. Niestety nic z tego. Pusia dostała Sedazin, który przy słabym ciśnieniu zbyt szybko nie miał prawa zadziałać. W tym momencie do kliniki weszli ludzie z psem i wetka poprosiła abym przeszła z Pusią do pokoju zabiegowego, co uczyniłam. Wetka zajęła się nowym pacjentem a ja stałam nad Pusią, która prężyła się nie wiadomo czy z bólu czy torsji po Sedazinie. Czekałam na wetkę, ale w końcu nie zdzierżyłam, poszłam do gabinetu, w którym badała psa i powiedziałam żeby dała kotce Morbital, bo widzę, że prędzej sama się udusi niż zazna ulgi. Wetka poleciła pracownicy przygotowanie Morbitalu i tym samym musiałam wyjść z zabiegowego. Dopiero po chwili wetka opuściła pacjenta i poszła podać Pusi Morbital. Nie było mnie przy tym.
Proszę nie komentować tego, co napisałam.
<=klik