no więc dziś Mrusia miała mieć ostatni zastrzyk bo miało być lepiej...
ale jak pisałam oczki łzawią,Mrusia je tylko wędzoną rybę,jest słabiutkim kiwaczkiem i nie ma ochoty na zabawę z Arniem..
w związku z tym że dziś rano wyraziłam swoją wątpliwość tel.do weta,to na wizytę Mrusi zebrało się trzch wetów
prawdziwe konsylium
oglądali i badali Mrunię na wszystkie sposoby,wszystkim zapadła w serce i stwierdzili kolegialnie że zmieniamy Mrusi leczenie bo jest bardzo oporna na leki i leczenie postępuje zbyt wolno..Miejmy nadzieję że nie ma żadnej innej kociej nieuleczalnej choroby-ale tego nie da się na razie stwierdzić..
Dostała kroplóweczkę-strasznie przy tym się buntowała,dostała nowy,silniejszy lek i tak będzie przez najbliższe 5 dni.
powiedzmy sobie szczerze Mrusia przyjechała do mnie w strasznym stanie zdrowia,wychudzona i apatyczna.
nie wiadomo czy do tego doprowadził ją pobyt w schronie-czy juz przed oddaniem jej była kociakiem specjalnej troski,który gdyby nie leczenie już dawno by odszedł...
Mam obiecane że Mrusia wyzdrowieje,a oni nie składaja obietnic bez pokrycia.znam ich 10lat..leczyłam tam wszystkie swoje zwierzaki 4 psiaki i 6 kotów i ufam im.Nie naciągaja na leczenie jeśli nie ma szans..
Tak więc jeśli leczymy Mrusię to jeśli nie wyjdzie jakaś straszna choroba znienacka to Mrusia wyzdrowieje..
tylko męczy się kruszynka straszliwie-już jest cała pokłuta a mało jest ciałka w które mozna ją kłuć
żal mi jej strasznie -oby zaczęło się poprawiać-wierze w to..
ona bardzo chce wyzdrowiec-patrzy na mnie takimi błagalnymi oczkami-mówi-wylecz mnie,pomóż mi,nie zostawiaj mnie-ja wyzdrowieję...
potrzeba teraz Mrusi duzo siły aby wytrzymac jeszcze te 5 dni kroplówek i zastrzyków i wreszcie zaczać zdrowieć...
Kochana koteczka zasługuje na bardzo dobry domek który doceni to jak bardzo koteczka chce żyć..