Wczoraj spotkałam się z Olgą. Zakup mieszkania stoi pod dużym znakiem zapytania. Właścicielka stawia absurdalne żądania, np. spłaty zadłużenia przed zakupem, ot, tak, na piękne oczy.
Najprawdopodobniej Olga jeszcze przez dłuższy czas będzie mieszkać z rodzicami. Ma tam własny pokój z wejściem na stryszek, nieduży, ocieplany, z oknem. I tam mógłby zamieszkać Herbatnik. W obu pomieszczeniach. Brzmi pięknie?
Ale są pewne warunki.
1. Kot musi być w miarę zdrowy i wysterylizowany.
2. Olga musi zamontować w drzwiach zamek, bo pies rodziców potrafi otworzyć sobie drzwi. A za kotami, mówiąc delikatnie, nie przepada.
Kot musi być w miarę zdrowy, żeby nie stanowił zagrożenia dla psa - to jest podstawowy warunek stawiany przez rodziców. A chodzi o to, żeby oni również kota zaakceptowali, a nie traktowali jak źródło "zarazy".
Sterylizacja też jest konieczna, żeby maksymalnie ułatwić zachowanie czystości. Wypadki mogą się zdarzać, szczególnie na początku, ale im ich mniej, tym lepiej.
Termin planowanej przeprowadzki: koniec przyszłego tygodnia.
Na moje oko, Herbatnik jest w miarę zdrowy. Ale trzeba go pokazać wetowi i on podejmie decyzję, czy można go wysterylizować. Jeśli tak, to po kłopocie. Kot jedzie do swojego nowego domu. Gorzej, jeśli będzie go trzeba przed zabiegiem przeleczyć. Wtedy będzie potrzebne jakieś miejsce, hotelik na kilka dni, tydzień.
Czy ktoś ma pojęcie, jak zachowuje się niesterylizowany kocurek w domu? (Ja miałam zawsze kotki, Szczuruś to mój pierwszy chłopak. Wysterylizowany, gdy miał 10 miesięcy). Jak wygląda czarny scenariusz?
Tak się zaczęłąm tym wszystkim zamartwiać, że zapomniałam o najważniejszym.

Mam nadzieję, że już niedługo imprezka pod rurą. Pamiętacie???
Wszystkim trzymającym kciuki -
