Jestem, przepraszam ale wczoraj nawet nie podeszłam do kompa.
Noc po operacji była bardzo trudna, na przemian modliłam się i przepraszałam Punie za to co jej zafundowałam. Punieczka uspokajała się tylko wtedy jak ją trzymałam za łapkę albo za główkę, nie mogłam odejść nawet na sekundę. Cały czas też słuchałam jak oddycha. Wczoraj spędziliśmy 5 godzin w lecznicy na kroplówce, pani weterynarz wysiusiała Punię, Puni się chciało siusiać ale wczoraj rano nie potrafiła dojść do kuwety
Wieczorem po kroplówkach, Punieczka sama dodreptała do kuwety i przewracając się trochę zrobiła siusiu, w chodzeniu przeszkadza jej bardzo wenflon w tylnej łapce. Zaczęła jeść
Dzisiaj też już jadła i siusiała i rano jak się przebudziła i zobaczyła, że leżę obok to zaczęła mruczeć. Domagała się również wypuszczenia z sypialni, trochę pospacerowała i teraz sobie śpi. PO południu znowu jedziemy na kroplówkę i na zastrzyk oraz będzie miała badaną kreatyninę. Nareszcie pojawiło się światełko nadziei, że decyzja była dobra.
Ginuś też był bardzo biedny, nadal jest bardzo smutny i reaguje płaczem jak tylko słyszy płacz Puni, mam nadzieję, że Ginuś będzie znowu wesołym kotkiem, ten cały pobyt w szpitaliku bardzo źle na niego podziałał

nie miauczy, nie biega całkiem inny Ginuś. Podobno w klinice im się tak wyrywał, że musieli go gonić i strasznie płakał. Myślę, że on taki będzie dopóki Punia nie wyzdrowieje. Tośka też cała nerwowa i prawie nie je. Myślę, że te moje kotki jednak na swój sposób się kochają.
Bardzo bym chciała aby było dobrze, chociaż dzisiaj jeszcze Punia wycierpi, a ja z nią. W zasadzie na kroplówkę powinna zostać w szpitalu ale już jej nie zostawię, nawet jak bym miała 12 godzin siedzieć z Punią na kroplówce to będę siedzieć bo moje siedzenie jest niczym w porównaniu z tym co czuje Punia.
Mikołajek ma dzisiaj pierwszy dzień w gimnazjum, mój dzielny chłopczyk wszystko rozumie.
Postaram się pisać na bieżąco jak tylko czas mi na to pozwoli.
I bardzo dziękujemy za wsparcie, bardzo
