Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 01, 2010 23:33 Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Witam.

Dawno się nie odzywałem, ale razem z żoną adoptowaliśmy na tym forum naszą kotkę - Paine. Moja mama również ma kotkę (wychodzącą), ale nie zgodziła się na wysterylizowanie jej i - oczywiście - kotka zaszła w ciążę.

Wczoraj zaczęła rodzić. Około 1 w nocy urodził się pierwszy kociak - głośno miauczał (a właściwie piszczał) więc ucieszyliśmy się, że jest z nim wszystko ok. Po około 2 godzinach (koło 3:30) przyszedł na świat drugi, już mniej piszczący brzdząc, ale równie duży i silny jak ten poprzedni.

Sprawdzaliśmy stan kotki i jej młodych co kilka godzin i wszystko wyglądało w porządku. Dzisiaj koło 12 kotka chodziła już normalnie po mieszkaniu (kiedy młode spały) i zachowywała się jakby poród się już skończył. Jednak tak nie było. Około godzinę temu urodziło się trzecie kocię. Bardzo drobne, chude i słabiutkie. Pisnęło może dwa razy, więc stwierdziliśmy że płuca ma raczej czyste. Martwiła mnie raczej ilość krwi wypływające z okolic pępowiny bo było jej strasznie dużo. Kilkanaście minut temu sprawdziliśmy jego stan jeszcze raz - już nie żył. Próbowaliśmy go jeszcze "reanimować" i poruszył się przy tym raz, a potem miał coś w rodzaju skurczu brzuszka, ale niestety nic to nie dało.

Stąd mam kilka pytań.:
1. Czy często się zdarza że te słabsze kotki umierają?
2. Jak powinna wyglądać pępowina? Z tego co widziałem u dwóch pozostałych jest to coś w rodzaju różowego flaczka. U tego małego oprócz flaczka wystawała z brzuszka jakby osobna, bardzo gruba (jak na jego rozmiary) "rurka" z której sączyło się dużo krwi.
3. Czy wpływ na jego stan mogło mieć to że kotka urodziła go dopiero po 23 godzinach od urodzenia pierwszego kociaka?
4. Jakie jest prawdopodobieństwo że to nadal nie jest koniec porodu? Obawiamy się w tej chwili bardziej o dobro kotki niż ewentualnych kociąt, bo jeśli to było w takim stanie, to następne mogą być chyba tylko w gorszym...

Był bym wdzięczny za odpowiedź na te kilka pytań. Bardzo się martwimy i nie wiemy co robić?

Pozdrawiam
Nerg

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 0:11 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Powinniście jak najszybciej zorganizować wizytę weta.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 02, 2010 0:14 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Ale może jakaś wskazówka DLACZEGO?

Problem polega na tym że jesteśmy generalnie bez jakichkolwiek pieniędzy i zwyczajnie w świecie nie mamy skąd ich teraz wziąć. Może jutro uda się coś wykombinować, ale nawet tego nie jestem pewien.

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 0:21 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal, na tym podforum nie znajdziesz wiele specjalistów od takich spraw, bo tu się koty kastruje, a nie rozmnaża :roll:

Jeżeli kotka tak długo rodzi, a kociak umiera, to naprawdę najlepszą radą jest żeby obejrzał ją wet (kociaki też przy okazji). Jeżeli kotka nie urodziła jeszcze wszystkich kociąt to jak chcesz jej pomóc nie będąc wetem? Jak w ogóle chcesz to sprawdzić? :roll: :roll: :roll:

Oczywiście możecie też po prostu czekać co będzie... Może będzie dobrze, kto wie.

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 02, 2010 0:33 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Wiem że tu się koty kastruje i też za tym jestem. Nie moja wina że moja matka nie chciała się na to zgodzić.

Ale w końcu to forum o kotach ogólnie, a nie tylko o adopcji, więc pytam, bo po prostu nie wiem co robić. Jeśli twierdzisz że wizyta weta/u weta jest absolutnie wymagana, to postaram się to jutro zrobić, jeśli będę miał fundusze. Dzisiaj nie mam takiej fizycznej możliwości.

Głupio byłoby nie zapytać skoro znam to forum, bo wet może mi po prostu wcisnąć że trzeba zrobić USG, rentgen i najlepiej jeszcze popryskać czymś smarki i w końcu zapłacę 200 albo 300 zł za coś co było w ogóle nie potrzebne. Wolałem się więc poradzić, co by nie wydać na marne pieniędzy których i tak zresztą nie mam i będę się musiał gdzieś zadłużyć żeby je zdobyć.

Jeśli więc mówisz że trzeba, to postaram się to zrobić ze wszystkich sił.

Dziękuję i pozdrawiam.

Nergal

 
Posty: 70
Od: Czw lip 23, 2009 23:06

Post » Czw wrz 02, 2010 0:44 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Wejdź na Hodowców z tym problemem, tam mają więcej doświadczenia w sprawach porodu.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15257
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Czw wrz 02, 2010 0:48 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Prawda jest taka, że kotka powinna była mieć usg jeszcze zanim zaczęła rodzić - wiadomo byłoby, że coś jest nie tak z porodem, ze kociaków jest więcej niż te pierwsze dwa...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 02, 2010 7:42 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal, weterynarz będzie konieczny niezależnie od stanu Waszej kasy - czasem można się dogadać z wetem i zapłacisz później. Moje Futro rodziło w domu, bez weta - wyszłam z "genialnego" założenia że przecież zwierzaki radzą sobie same, natura wie co robi itd. Przygarnęłam ją ciężarną, sterylka aborcyjna nawet mi przez myśl nie przeszła i nadal z resztą bym nie umiała, ale nie o to biega. Ten poród to była jedna wielka schiza. Niedziela w małym mieście, ja tu świeżo zamieszkałam, nawet nie bardzo wiedziałam gdzie weta szukać (zwłaszcza w niedzielę, nie? TŻ w pracy, kotkę mieliśmy od niespełna miesiąca.), a ona od rana ewidentnie rodziła. Urodziła jedno kocię, drugie szło tyłem i utknęło. Próbowała je wyprzeć, ale nie dawała rady. Udało mi się jej pomóc i wyjąć je, ale już było martwe - zdążyło się udusić. Potem zaczęła rodzić kolejne i ono też było odwrócone tyłem. Utknęło. Kotka nie miała już siły przeć, miała skurcze, ale maluch nie wychodził - myślałam że zwariuję. Wydzwoniłam "transport", spakowałam w koszyk kotkę z tym wystającym z niej maluchem i tego urodzonego, żywego kociaka, zdążyliśmy do lecznicy w ostatniej chwili bo właśnie zamykali i tam było już tak jak byc powinno od początku, ale zanim kotka wylądowała u weta zeszło prawie godzinę jej męki i usiłowania wyparcia kociaka który był zbyt duży żeby sobie poradziła. Wet wyjął zakleszczone kocię, zrobił usg i stwierdził obecność dalszych płodów, podał środki wzmacniające i pobudzające skurcze bo kotka przestała je mieć (było dobrze po 14:00, a rodziła od wczesnego rana) i pomógł urodzić jeszcze dwa kociaki. Żywe. Powtórzył usg dla sprawdzenia czy to na pewno już wszystko. Gdyby usg było zrobione przed porodem, wet pewnie by ocenił wielkość kociąt i nie rodziłaby w domu - kocięta były bardzo duże a Futro jest drobna. Gdyby rodziła w lecznicy, nie wymęczyłaby się tak i pewnie wszystkie kociaki by przeżyły.
Zdecydowanie powinieneś wziąć kotkę do weta, nich on sprawdzi czy już na pewno wszystkie kocięta urodziła, czy z nią wszystko jest w porządku. Jak pisałam, czasem można się z wetem dogadać, zwłaszcza jeśli jesteś stałym klientem i u niego leczysz, szczepisz, odrobaczasz - jeśli Cię zna. A to jest sytuacja wymagająca kontroli "na wczoraj".
Obrazek

kinga w.

 
Posty: 22593
Od: Sob sty 31, 2009 17:41
Lokalizacja: Keadby

Post » Czw wrz 02, 2010 7:59 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal. oprócz sterylek jest jeszcze provera - opakowanie 10 tabletek za 10zł, jedna tabletka tygodniowo.
Nie chcę Cię dobijać, ale nie mając pieniędzy Twoja Mama decyduje się na powiększenie ilości zwierzaków pod opieką?
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 02, 2010 8:13 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal pisze:2. Jak powinna wyglądać pępowina? Z tego co widziałem u dwóch pozostałych jest to coś w rodzaju różowego flaczka. U tego małego oprócz flaczka wystawała z brzuszka jakby osobna, bardzo gruba (jak na jego rozmiary) "rurka" z której sączyło się dużo krwi.

Może kotka przegryzając pępowinę uszkodziła malucha...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Czw wrz 02, 2010 8:30 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Mogła to być też wada wrodzona-przepuklina sznura pępowinowego .
Kociak był mniejszy od pozostałych więc już w czasie ciąży coś było nie tak.
[*] 7.03.1992-18.03.2004[']
Należało wdać się w awanturę. :(
Gdziekolwiek jesteś ...♥♥♥
KARINKA[*]15.06.2003-13.10.2008['] MACIUŚ[']5.05.2011 KUBUŚ[']26.07.2011 MRUŻKA[']27.03.2013
:cry: :cry: :cry:

NITKA/KARINKA

Avatar użytkownika
 
Posty: 12975
Od: Sob lut 21, 2009 8:41

Post » Czw wrz 02, 2010 9:12 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Co z kotką i maluchami? Wszystko dobrze?

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw wrz 02, 2010 9:25 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nergal pisze:1. Czy często się zdarza że te słabsze kotki umierają?

Mógł być to kociak z tzw. "dokrycia" czyli krycia kotki juz po tym jak była w ciąży. Tydzień różnicy wystarczy.
2. mógł być zahamowany w rozwoju przez organizm matki - zdarza się.
Nergal pisze:2. Jak powinna wyglądać pępowina? Z tego co widziałem u dwóch pozostałych jest to coś w rodzaju różowego flaczka. U tego małego oprócz flaczka wystawała z brzuszka jakby osobna, bardzo gruba (jak na jego rozmiary) "rurka" z której sączyło się dużo krwi.

Mógł się urodzić tzw. wynicak - kociak bez części powłok brzusznych a ta dodatkowa "rurka" to mogło być jelito, ktore kotka mogła uszkodzić przegryzajac pepowinę. Utrata krwi mogła być też za duża dla tego maleństwa by przeżyć.
Nergal pisze:3. Czy wpływ na jego stan mogło mieć to że kotka urodziła go dopiero po 23 godzinach od urodzenia pierwszego kociaka?

Akurat dla tego kociaka to chyba nie miało znaczenia, choć mógł mieć też zalane pluca. Trzeba doświadczonego ucha by odróżnić po piskach czy kociak jest zalany czy nie.

Nergal pisze:4. Jakie jest prawdopodobieństwo że to nadal nie jest koniec porodu?

Duże. Czy wszystkie łożyska wyszły?
Jeżeli jest brak kasy na usg, wet. moze palpacyjnie sprawdzić macicę i podac lek na jej oczyszczenie. Szans na żywe kociaki już praktycznie nie ma.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39368
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Czw wrz 02, 2010 9:58 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nerg,prosze,nie zastanawiaj sie,zapozycz sie i zasuwaj do veta.1-porod nie powinien trwac ponad 12 godz,jesli przedluza sie,cos jest nie tak.2-jesli jedno urodzilo sie martwe,lub uszkodzone,w macicy moze(ga)byc nastepne,mozliwe ze zle ulozone,w efekcie skurcze slabna,i peka macica,albo leci zakazenie.3-ostatnie kocie-czy wyszlo lozysko?Moglo zostac.Lec z kota do veta,powodzenia

awa110

 
Posty: 75
Od: Nie lis 09, 2008 19:04
Lokalizacja: Libia(tymczasowo)

Post » Czw wrz 02, 2010 10:10 Re: Nie do końca szczęśliwy koci poród...

Nie chce byc wredna,ale jak mozna zostawic rodzaca kote bez nadzoru do cholery?A jesli Twoja zona bedzie rodzic,wystarczy Ci jesli polozna zajrzy co kilka godzin?Luuudzie

awa110

 
Posty: 75
Od: Nie lis 09, 2008 19:04
Lokalizacja: Libia(tymczasowo)

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, indestructibleperson i 183 gości