justylopez- co do skarbonki to mamy. tylko kwestia tego czy naród chętny do pomocy no i czy jej nie buchną
Luspa - oby to nie to

Ale obserwujcie, bo takie maleństwa psują się błyskawicznie

Co do karmy - "zapasy" w stanie opłakanym. Ale napisz mi pliss jutro smska przypominającego, grzebnęłam głębiej i coś tam znalazłam.
MalgorzataJ pisze:A może zróbmy znów na poczatku września "wrześniowe mruczenie".
Dużo kotków w naszych dt jest zaszczepiona.Jest nadzieja,że znalazłyby domy. Mijają wakacje i upalne dni, może bedzie większe zainteresowanie kotkami.
Aga2 co Ty na to.
No więc to nie takie proste niestety.
Tj wiem, że to super impreza. Tylko nie wiem czy nas na nią stać

BO trzeba wydrukować plakaty, poszczepić towarzystwo. Obecnie niestety nie wszystko poszczepione. Ostatnie Mruczenie kosztowało nas ok 1000zł

Obecnie dochodzi dodatkowo koszt pozwolenia z Inspekcji Weterynaryjnej - 600zł (ostatnio mieliśmy "ustne przyzwolenie" ale cyt "ostatni raz" - wiadomo - oni też chcą być zabezpieczeni...
I ryzyko - bo jeśli w tzw międzyczasie jakiś wściekły nietoperz się zaplącze w tamte rejony i obszar zostanie objęty kwarantanną to żadnych wystaw i pokazów organizować nie możńa.
No i nie wiem...
beata87 pisze:Do bobików Misiów dołączył kociak. O połowę mniejszy od bobików, o połowę od nich starszy. Sama skóra i kości...jak z obozu. Był tak głodny, że gryzł plastik od kuwety. Boję się, że za dużo zje i coś mu się stanie. Ma zamglone spojrzenie i dreszcze.. chyba gorączkuje. Rano był podobno u weterynarza na Wesołej. Został tam odrobaczony (!) i tyle.
Martwię się o niego, przy Misiach wygląda jak śmierć.
Niestety potwierdzam - byliśmy wczoraj na zdjęciach. Taki biduś że jak się patrzy to się człowiek zastanawia czy się w rękach nie rozsypie:


Wracając do czwartku bo warto opisać dzień w którym
Kassja była kotna
Pełne optymizmu wybrałyśmy się na objazd. (taka niewinna z pozoru wycieczka krajoznawcza) Wcześniej musiałam sobie przywieźć babcię z baaardzo daleka by móc porzucić dziecko (pod dobrą opieką oczywiście)
NIestety - już pierwsza wizyta nieco ten nasz optymizm...przygasiła. Radzymińska 10 i kotka z 2 malusiami w norze przy okienku piwniczny. Profilaktycznie poszłysmy bez transportera, tak,żeby nie kusiło

Ale skończyło się na tym, że trzeba było po transporter wrócić

Kotka charczała jak stary gruźlik, dzieciaki na jakiejś szmatce na gołej ziemi

Jakoś nie zauważyłam tam PLUSZOWEGO KOCYKA
Kota dała się włożyć do transportera, kociaki wylądowały pod bluzą Kassji.
Następnie nastąpił moment rwania sobie włosów z głowy (to ja, bo Kassja chwilowo mocno kotna miała zajęte ręce podtrzymywaniem swojego hm...brzucha

) Na szczęście dzień wcześniej Isabella 7272 napisała że "wraca do gry"

problem logistyczny polegał tylko na przechowaniu rodziny do dnia następnego. Ulitowała się Bogusia i spakowała pakieto do klatki w garażu.
Wcześniej zajechałyśmy do
Jani na koto foto - zobaczcie jakie śliczności przywiozła
Marzena 68 Oto Bunia i Yogi-

;

Potem obowiązkowy Zwierzak z Gruźliczką i jej rodziną. zostawiliśmy pakiet litościwej Bogusi...
Ciąg dalszy to sesja foto u Tove - biduś dymny ledwo ciepły

Za to śliczny:

Potem wizyta u kotka Petenta - to kociak który przyszedł sobie do Sądu na Sienkiewicza i nie pozwolił się zbyć
Pewna miła pani Dominika go zabrała do siebie. A kić taki piękny:

Wrzuciłyśmy antyrobak dla Mruczka i Kruczka na ul Wrocławską. Odwiedziłyśmy Medveciątka III - czyli Bogusia, Lindę i Dyzia.


Wrzuciłyśmy hmmm "coś na kupę" dla
dorotak
I jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia - wybrałyśmy się na wycieczkę do Pomigacz z Otellem Asi. Dr Natalia proponowała go sąsiadowi. Fajne miejsce - takie spokojne, "poza światem".wiem co mówię, bo zasięgu nie było, więc czułam się dziwnie. Telefon jakieś 15 minut NIE DZWONIŁ
