Najchętniej na rączkach, pochłania świat wielgaśnymi ślepkami. W piątek wielkie wyjście. Zobaczymy. Soser nie gonił pędzącego z prędkościa światła Borysa, więc powinno być dobrze.ASK@ pisze:Alma nie chce wyjsć i poszaleć z bratem?
Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Najchętniej na rączkach, pochłania świat wielgaśnymi ślepkami. W piątek wielkie wyjście. Zobaczymy. Soser nie gonił pędzącego z prędkościa światła Borysa, więc powinno być dobrze.ASK@ pisze:Alma nie chce wyjsć i poszaleć z bratem?
Tak zrobię. Już teraz duże się często pakują, jak tylko drzwiczki uchylam. Zwłaszcza wujek Maniek, święcie przekonany, że tam w miskach musi coś lepszego jest, skoro tak zamykają...ASK@ pisze:Zostawiaj moze drzwiczki otwarte na cały dzień. Nich sobie wchodza i wychodzą kiedy chcą.
hanelka pisze:Tak zrobię. Już teraz duże się często pakują, jak tylko drzwiczki uchylam. Zwłaszcza wujek Maniek, święcie przekonany, że tam w miskach musi coś lepszego jest, skoro tak zamykają...ASK@ pisze:Zostawiaj moze drzwiczki otwarte na cały dzień. Nich sobie wchodza i wychodzą kiedy chcą.Z kotami powinno być ok. Boję się raczej o reakcję Sosera, żeby się nie rozochocił, jak mu coś małego będzie przed nosem śmigało. Zwłaszcza, że ma nawrót choroby i nie czuje się fajnie
Tu bardziej o psa chodzi. Ma nawrót padaczki i trochę się boję tak „na żywioł” zostawiać, jak wychodzę do pracy. Mimo, że to najkochańsze stworzenie na ziemi.J.D. pisze:Ja łącze dość szybko jeśli są w podobnym wieku ;jeśli nie to pilnuję na początku,żeby "stare" nie maltretowały za mocno młodych i tak idzie szybciej niż chów klatkowy;jeśli muszę to wtedy na noc rozdzielam a na dzień znów wolność-no tylko musi byc odpowiednia przestrzeń i różne wysokości aby dac możliwość ucieczki "spod pazurków"
Robiono mu kalium bromatum w opłatkach, a w czasie ataku dostawał wlewkę z relsed. Ataki miał regularnie co 7-10 dni przez bardzo długi czas. Potem coraz rzadziej, aż w końcu nastąpiła dłuższa przerwa. Odstawiliśmy leki, bo rozwalają wątrobę i nic się nie wydarzyło. Już się nawet zaczęłam uśmiechać pod nosem, że może przeszło całkiem...J.D. pisze:a jakie leki podajesz?
Tak Asiu, już czas. Będę się wprawiać w weekend.ASK@ pisze:biAlma i Borysek powinni być juz ogłaszani Aniu.
hanelka pisze:No i pooooszły...
Wyciągnęłam wczoraj Almę. Usiedliśmy sobie we trójkę na posłanku Sosera. Soser, ja i mała. Siedziała sobie między nami, Soser leżał spokojnie, od czasu do czasu podniósł głowę, żeby liznąć dzieciaka. W pewnym momencie Alma oparła się całym ciałkiem o Sosera i zaczęła mruczeć. Soser też się rozluźnił. Dołożyłam Borysa. Po chwili miałam dwa mruczące kłębuszki, więc kiedy Alma zaczęła gramolić się z posłanka, nie zatrzymałam jej. Borys poszedł w jej ślady.
I... tyle ich widziałam. Po upojnej nocy mieszkanie jeszcze drży. Starszyzna przemieszcza się ostrożnie, żeby nie znaleźć się w polu rażenia. Piorunki rozniosły chatkę. Nad ranem urządziły wyścigi na moich umęczonych zwłokach. Mają mnie równo gdzieś, olały nawet michę rano. Wysępiły śniadanie od Diabełka, która jako jedyna nie spożywa w kuchni i poleciały dalej szaleć. „Kuwetkują” gdzie bądź, bo nie mają czasu szukać (będę musiała dostawić kuwet). Zastanawiam się, jak upoluję toto na piątkowe szczepienie. Może się trochę zmęczą do tego czasu.
Soser reaguje spokojnie.
Wieczorem wstawię zdjęcia z pierwszych chwil wolności i może dzisiejsze ruiny mieszkania, jeśli coś zostało...
hanelka pisze:No i pooooszły...
Wyciągnęłam wczoraj Almę. Usiedliśmy sobie we trójkę na posłanku Sosera. Soser, ja i mała. Siedziała sobie między nami, Soser leżał spokojnie, od czasu do czasu podniósł głowę, żeby liznąć dzieciaka. W pewnym momencie Alma oparła się całym ciałkiem o Sosera i zaczęła mruczeć. Soser też się rozluźnił. Dołożyłam Borysa. Po chwili miałam dwa mruczące kłębuszki, więc kiedy Alma zaczęła gramolić się z posłanka, nie zatrzymałam jej. Borys poszedł w jej ślady.
I... tyle ich widziałam. Po upojnej nocy mieszkanie jeszcze drży. Starszyzna przemieszcza się ostrożnie, żeby nie znaleźć się w polu rażenia. Piorunki rozniosły chatkę. Nad ranem urządziły wyścigi na moich umęczonych zwłokach. Mają mnie równo gdzieś, olały nawet michę rano. Wysępiły śniadanie od Diabełka, która jako jedyna nie spożywa w kuchni i poleciały dalej szaleć. „Kuwetkują” gdzie bądź, bo nie mają czasu szukać (będę musiała dostawić kuwet). Zastanawiam się, jak upoluję toto na piątkowe szczepienie. Może się trochę zmęczą do tego czasu.
Soser reaguje spokojnie.
Wieczorem wstawię zdjęcia z pierwszych chwil wolności i może dzisiejsze ruiny mieszkania, jeśli coś zostało...
Ciiiii... Właśnie wyrobiłam sobie nowe. Będę je spłacać do końca roku... niu, niu...ASK@ pisze:Ja po takim tajfunie maluszkowym+Majka musiałam zmieniać 2x szkła w okularach.Więc wyciagnij wnioski.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Marmotka i 56 gości