A więc ponieważ przyjechal tylko jeden maluch, to wylądował u mnie w łazience... Jutro wizyta u weta i zaleznie od decyzji rodziny przeprowadzka malucha do pustego mieszkania bądź jeszcze jedna noc u nas - a potem fruuuu! do Smarti

A maluszek, dzikusek, który nie dawał się dotknąć, drapał i gryzł jak szalony przy próbie wzięcia na ręce, już nie jest dzikuskiem

I okazał się dziewczynką! Jak ją wyciągałam z kontenerka to mnie obsyczała, oprychała, a jak ją już wzięłam w swoje łapska to próbowała się wyrwać. Hehe, niedoczekanie

Przycisnęłam ją mocno do siebie, i już po kilkunastu sekundach to małe dzikuskowate straszydło zaczęło mruczeć

Rozmruczała się dziewczyna na całego, zaczęła się przytulać, ocierać, strzelać baranki, i ani myślała już schodzić z moich kolan. I tak powstała Panna Mizialska

Teraz jak tylko wejde do łazienki to od razu wita mnie "Miau?" i przychodzi mrucząc jak traktor się poocierać, i próbuje mi się wdrapać na kolana - uwielbia się przytulać i wtulać w człowieka. Największy miziak ze wszystkich kociaków! Z kuwetki jeszcze nie korzystała tak jak powinna (tzn. spała w niej...), jedzonko suche namoczone w wodze ładnie je (suchego nie bardzo chciała), i oprócz wylania całej butli płynu do prania i wlania sporej jego ilości do swojej miseczki, jest całkiem grzeczna i nie broi.
A oto i "dzikus niedotykalski"
