Anita, no ja Cię proszę

A wczoraj, Drodzy Państwo, byłam świadkiem czegoś, co kazało mi się zastanowić nad odpowiedzią na pytanie: co zrobić z Sabą, kiedy ja będę w pracy?
Otóż: wróciłyśmy z nocnego obchodu. Towarzycho zostało nakarmione, ja padłam na tapczan. W pewnej chwili słyszę, ze w kuchni coś się zakotłowało. Do pokoju wpadł kot - nie wiem, który - za szybko biegł

, za nim wbiegła Saba. Za psicą skradała się Klunia i jeszcze ktoś.
I się zaczęło: Klunia - wq..wiona (przepraszam, ale po raz pierwszy widziałam i słyszałam Klunię, ba! jakiegokolwiek kota! - w takim stanie

) spuściła Sabie regularny łomot. Najpierw myślałam, że to Sabiszon właśnie robi zadymę (jakoś tak rzecz rozgrywała się pod fotelem, zresztą nie przewidywałam, co się będzie działo dalej i specjalnie się nie przyglądałam) i jeszcze bidul ochrzan dostał. Przyjrzałam się temu, co się szykuje, kiedy - uwaga: Saba odszczekiwała się Kluni, a reszta bandy kociej zacieśniała wokół psa pierścień

Sześć sztuk napuszonych do granic kotów, z postawionymi irokezami i ogonami jak szczoty do mycia butelek, wolnym krokiem w charakterystycznej postawie podchodziło do psa

Powiem, że się przestraszyłam. Jakoś tak dziwnie się zrobiło
Odwołałam Sabę na tapczan. Oberwała w ucho - nie wiem, czy pazurem, czy ją Klunia dziabnęła...
Nie wiem też, o co im poszło :/ Kto zaczął ... Nic nie wiem.
Udzieliłam pierwszej pomocy, kotom popodcinałam pazurki.
Dzisiaj wszyscy zachowują się po staremu, Zosia powoli zaczyna patrzeć na Sabę jak na futro, do którego można się przytulić (ona jest maniakiem tulenia - taki marudny tulikotek z niej). Jedynie Klunia, widząc Sabę, zwiększa objętość, ustawia się bokiem, ale dalej nic się już nie dzieje.
Jak mówię: wczorajsza akcja całego sześciopaku, też zaciskający się z wolna wokół psa koci pierścień..
Nie wiem, co by się działo, gdyby mnie nie było :/
Klunia! Klunia - słodziak! Najmniejsza, kruchutka...
I to kilka chwil po tym, jak sąsiad, którego mijałyśmy wchodząc do klatki schodowej, skonstatował, ze Saba zachowuje się inaczej niż na początku, że to nie ten sam zastraszony, bojący się wszystkiego pies.
edit:
Saba właśnie wyłuskała spod szafki kawalątek swojego chlorofilowego patyczka i rzuca nim po pokoju

Wcześniej rzucała swoim pluszakiem: łupnęła nim na stolik (spoko, sama go zdjęła

), posadziła w misce z wodą... Takim mokrym porzucała po pokoju. Pluszowe kropidło
Aha, od soboty wszystkie sierściuchy wcinają Orijena: wow!
Ta karma formalnie jest przez nie wciągana

Oczywiście koty mają swoją, pies swoją
