Dziś Kirunia znów domagała się pieszczot o 5 rano

. Fajnie

.
Miski były pełne. Właściwie ostatnio jak patrzę na moje stado łaącznie z Kalinką (

) to non stop z nich kulam

. Rano Kirunia postanowiła jeść spagetti

, wyciągała z lekka przeschnięte nitki z durszlaka

. Nie wiem, może Kalinka za mocno ją gdzieś ścisnęła, czy cuś

.
Właściwie to Kira ma jeszcze instynkt samozachowawczy. Mia nie ma. Leży na podłodze i patrzy, jak Kalinka do niej pełznie, ale się nie ruszy. A przecież na paszczy Kalinki (z uśmiechem od ucha do ucha i TYM błyskiem w oczach) wymalowane są zamiary: złapać koka, złapać kotka, złapać kotka

. Dopełza do Mijki i chwyta... oczywiście za ogon...Mia wydaje z siebie ten żałosny miauk i sobie idzie. A Kalinka naprawdę wolno pełza. Nazwałam to stylem "korpusika mumii"

(wiecie, horror klasy
jakiejśtam, mumia przepołowiona, jej korpusik próbuje dopaść gościa

). Dwie rączki idą do przodu, a potem ciałko jest dociągane, no tam jeszcze sobie nózkami pomaga niezdarnie.