Jesteśmy w domku.
MiMi była dziś ze mną w pracy i była bardzo grzeczna.
Tyle przestrzeni i możliwości ruchu jeszcze nie doświadczyła.
Ciocia Anetka udziergała jej myszkę, która bardzo maleńkiej przypadła do gustu.
Po kilku chwilach szczęścia przyszła pora na mniej przyjemne doznania.
Pojechałyśmy do weta.
MiMi znów była niesamowicie grzeczna.
Gips zmieniony na nowy i tym razem dziewuszka ma chabrową kapotkę.
Nic się pod gipsem nie paprze, nie ma żadnych otarć.
Znów ma w nim być dwa tygodnie.
Antybiotyk dziś odstawiamy!

Uffffffffff....

Odpocznę od zastrzyków, bo coraz bardziej mi się przy nich ręce trzęsą.
Za tydzień kolejna kontrola i drugie odrobaczenie i może szczepienie.
Zdjęcie rtg mamy zrobić dopiero przed końcem drugiego tygodnia, a nie teraz jak myślałam.
Dobrze, że się wstrzymałam, bo już mi wczoraj po głowie chodził pomysł, że może pojechać ze zdjęciem.
MiMi dziś ważyła 1170g, co już mnie prawie, prawie zadawala.
Nadrobiła przez tydzień 240g, a to zadawala mnie napewno.
Ha! A była prawie na głodniaka, bo ominęło ją drugie śniadanko!
Zdjęcia w nowej kapotce wstawię później, bo troszkę jesteśmy obie padnięte.

Dziękujemy Cioteczkom, że myślami byłyście z nami.
