On tak wyje, bo chce się zaprzyjaźnić z naszymi kotami a one nie chcą. Przed chwilą też zawył, bo został sam w pokoju
Dzisiejsze doświadczenie nr 1
Bruno mruczy

naprawdę, słyszałam. Nawet dość głośno mruczał i ugniatał delikatnie dywan.
Doświadczenie nr 2 dnia dzisiejszego
Udało mi się dzisiaj dwa razy dotknąć ("głasnąć") Brunka - w łepek i po grzbiecie
Jest zdecydowanie spokojniejszy. Ma apetyt, jak wróciliśmy z pracy to zjadł przy nas miseczkę chrupek. A teraz łazi sobie po mieszkaniu. Lubi się wywalać do słoneczka na "dachu" klatki, na którym są położone karimaty a dzisiaj zastałam go walniętego w kłębku, na naszym łóżku, w mojej kołdrze

Już wiem dlaczego ta alergia tak mocno uderza - chyba Bruno chce mnie w ten sposób wykończyć
Moje koty tez jakby nieco spokojniejsze względem Bruna. Zdarza im się przejść obok Niego i nie warknąć, wąchnąć noskami i nie syknąć, czasem nawet same powolutku podchodzą i wąchają koniuszek Brunkowego ogonka.
Dzisiaj Bruno i rezydentki zdecydowanie upatrzyły sobie piętro mieszkania, szczególnie pokój obok sypialnie, jedyny pokój, w którym jest dywan.
Brun walnął się tam na środek, nie jakieś tam przycupnięcie, o nie. On się położył, tak normalnie, na luzaka, wyciągnięty, pyszczysko oparł na przednich łapkach i przymknął oczy. Banszka przycupnęła obok i się przyglądała a Frostka zaczęła się o mnie łasić i wywalać brzuszek bo głaskania. W obecności Bruna

Miziałyśmy się dosłownie 30 cm od leżącego Brunka. A Brun... mruczał, mruczał i ugniatał dywan

Delikatnie ale wyraźnie zmieniał zaciskające się łapki. Potem Frostka wskoczyła na krzesło, zwinęła się w kłębek i zasnęła. A Bruno dalej sobie leżał i mruczał. Strasznie to się dziwne wydawało Banshee, która zaczęła się skradać do Bruna. Ponieważ siedziałam pół metra od Niego, to postanowiłam głaskać Banszkę. Bruno się podniósł i styknął z Banszką noskami, ja ją cały czas głaskałam i udało mi się głasnąć Brunka w łepek. Niestety Banszka syknęła i odskoczyła.
Niemniej jednak wszystkie trzy koty (+ ja) siedziały w jednym pokoju, oddalone od siebie maksymalnie metr, moje się miziały i łasiły a Brun mruczał i ugniatał. I trwało to dość długo. Poszłam sobie, wróciłam a one dalej obok siebie. Frostie w ogóle ciągnęła mnie jakby specjalnie na głaskanie do tego pokoju. Jakby chciała pokazać Brunowi, że to jest fajne. Przy takiej kolejnej sesji udało mi się przejechać dłonią po grzbiecie Bruna, który przechodził obok.
Niestety głaskanie i tarmoszenie kotów kończy się dla mnie źle - kicham, kaszlę, smarkam, łzawią mi oczy. Na szczęście koty zdają się tym nie przejmować i nie boją się. Brun leżał dalej spokojnie i to nawet bez rozszerzonych źrenic. Niestety sesję oswajania musiałam zakończyć ze względu na pogłębiający się atak alergii i coraz gorsze samopoczucie ze względu na chorobę. Szkoda, że codziennie nie mogę tyle czasu, co dzisiaj, poświęcić Brunowi. Mam wrażenie, że wtedy postępy robiłby naprawdę szybko.
To nie jest dziki kot, tylko nieufny

Ma rację, ze woli się od ludzi trzymać z daleka.