Jak Wam minął weekend?
U nas raczej pozytywnie - Molly dostała dużą dawkę słońca - prawie całe dnie spędzała na balkonie (oczywiście pod moim albo męża nadzorem, bo balkon niezabezpieczony ;(), a wieczorem solidną porcję głaskania

Niestety nie udało mi się jeszcze sprawić, żeby zamruczała...
O żółtaczce już troszkę zapomnieliśmy - kicia nie jest już ani troszkę żółta, mam nadzieję, że to już koniec... Katarek jest jakby mniejszy, ale jeszcze nie zniknął całkowicie. Kicia więcej je - zaczęłam jej wkładać do pyszczka po kawałku karmę mokrą z saszetek i zwykle chętnie gryzie i przełyka. Ale jeszcze nie doszła do tego, że sama może jeść z miski. Mam nadzieję, że wkrótce na to wpadnie

Pozostał natomiast problem ran, które nie chcą się goić. Rana po sterylizacji całkiem się rozeszła i wyglądała okropnie, zaczęła ropieć. Najpierw smarowałam jej to ozonellą, ale nie pomagała za bardzo, więc od czwartku stosuję inną maść. Ropy jest mniej, ale niestety rana nadal wygląda okropnie

Poza tym Molly chyba czuje się lepiej, bo zaczęła się myć. A co za tym idzie - zaczęła również lizać rany. Rana po sterylizacji to nie problem, bo robię jej opatrunki i nie ma do niej dostępu. Ale pojawiła się też jakaś rana na tylnej łapce

Nie wiem, czy ona tak rozlizała maleńką rankę po pobieraniu krwi... Nie mam pomysłu skąd ta rana się wzięła

Na brzuszku między tylnymi łapkami zrobiła się jakby plama ropy

i też nie wiem, co to jest. Wet już jakiś czas temu widział, że coś się tam dzieje niedobrego, ale nie zareagował

A teraz Molly to rozlizuje coraz bardziej

W związku z powyższym zapadła dzisiaj decyzja, że jutro pójdę z Molly do innego weta skonsultować te rany, może doradzi coś bardziej konkretnie. No i chciałabym kupić ubranko pooperacyjne, żeby nie mogła lizać ran...
Trzymajcie dalej kciuki!
