Dzisiaj będę odpracowywać ciszę
To napisałam we wtorek wieczorem, ale nie zdążyłam wysłać. No to wkleję żeby się nie zmarnowało...

:
----
Lizuniowe wakacje póki co przypominają trochę wakacje pani, która wyjechała do miejscowości wypoczynkowej, ale z powodu "okoliczności przyrody" spędza je w pokoju domu wczasowego

Bo niestety na razie kot ma do dyspozycji jeden pokój. Oraz był na spacerku na smyczy w innym pokoju

Na dworze na razie nie byłyśmy - prawie codziennie padało, ziemia zimna, trawa mokra - a panna nie jest w końcu przyzwyczajona do chodzenia boso po rosie

Dzisiaj miałyśmy wyjść, ale w końcu dużej wypadło popołudnie zajęte inaczej, i znów nici...
Zresztą prawdę mówiąc trochę mamy dylemat czy doprowadzać do bezpośredniego spotkania Lizka - Myszka, czy nie. Mysia jest ostatnio dość zestresowana - była chora, jeździła na zastrzyki - teraz kot chce być wyłącznie na podwórku, nawet jeść w ciągu dnia prawie nie przychodzi, i nie wiadomo do końca dlaczego - czy dlatego że tam jest bezpiecznie (kot jest wolny i kota nigdzie nie powiozą), czy też wchodzi w grę czynnik "w domu jest inny kot i jest dziwnie" (słyszała pomiaukiwanie za drzwiami, dzisiaj także widziała Lizkę przez szparę w drzwiach z wysokości rąk swojej Pani), czy też co gorsza "wzięli sobie innego kota do domu i mnie już w domu nie chcą" (bo to jest wrażliwiec, a kotki potrafią się wyprowadzić z domu zostawiając "tę drugą").... Niby jak za drzwiami są jakieś hałasy, to Lizka siedzi z jednej strony drzwi i podsłuchuje, Mysia z drugiej.... Syczenia ani warczenia nie ma... Ale na dokumentne skontaktowanie z sobą panien na razie nie mamy odwagi. A i przyczynę Mysiowych zachowań trzeba by jakoś rozpoznać.....................
Lizka jednakowoż nie wygląda na kota nieszczęśliwego

Oczywiście chciałaby być po drugiej stronie drzwi, ale tak ogólnie - jesteśmy już u siebie (co widać po niezakopywanej zawartości kuwetki

), wygrzewamy się w słoneczku jak naleśnik, polujemy na ćmy na oknie jak duża światło świeci, wykładamy się kołami do góry itp itd, oraz objadamy się i wysypiamy. Wydaje mi się że bardziej jej się podoba bycie tutaj w jednym pokoju z dużą w nocy i trochę w dzień, niż zostanie samej w Łodzi na kilka dni.....

----
A dzisiaj napiszę tak:
Wczoraj jednak poszłyśmy z Lizką na trawkę

Kotek co prawda nie odważył się opuścić swojego pudła - wyjrzała górą, powyglądała przez ściany, zamiauczała pytająco (jak rozumiem było to pytanie co my tu robimy, więc wytłumaczyłam że przyszłyśmy się poopalać), a w końcu położyła się w pudle i zaczęła się wygrzewać. Widać że otwartej przestrzeni się boi, a względem innych kotów jest mocno niepewna. Bo w otoczeniu był niejaki Blondynek (zwany czasem rezydentem

- czyjś kot, który przychodzi się stołować na podwórku (a czasem i w domu jak się wemknie i znajdzie Mysine miski

), który sobie słodko spał pod ścianą (a Blondynkowe pchły w tym czasie zapewne do piwnicy, do piwnicy...

), oraz... Myszka. Myszka UŁOŻYŁA SIĘ tak żeby to dziwne coś w pudle mieć na oku, zaniepokojona.... Leżała, patrzyła, raz syknęła.... Przeniosła się w inne miejsce... Poszła dookoła, niby żeby do szklarni zajrzeć, ale wróciła okrężną drogą i ułożyła się tak żeby patrzeć z innego punktu....
A kiedy zabrałam pudło z Lizką do domu, Myszka (która samego zabierania nie widziała, bo gdzieś się oddaliła ze swoją Najważniejszą Dużą) miejsce po pudle STARANNIE OBEJRZAŁA, OBWĄCHAŁA, i na koniec położyła się DOKŁADNIE TAM.
A wieczorem nastąpiło coś w rodzaju przełomu - po zebraniu kota do domu na noc kot już nie wołał na dwór, pospał spokojnie na parapecie, na tapczanie.....
Może to dlatego że kot poprzedniego dnia został wieczorem odpchlony, a jak tego wieczora zaczął nerwowo biegać, to pani uspokajała, ugłaskiwała, że nikt dzisiaj kota niczym skrapiał nie będzie, i jakoś uwierzyła?
A może dlatego że widziała już dokładnie Lizkę, bo może nieznane jest gorsze niż znane?...........................
Kto by tam za nimi trafił, no.............
W każdym razie Wakacjujący Śpiący Precel serdecznie Ciocie i Wujków pozdrawia, i
pókicojego Włóczka też
