Sralisia po polnocy zaczela flaczec . Wessalo jej boczki,futerko sie porozdzielalo ,lezala na rozjechanych ,bezwladnych lapkach ,oczy szklane i tylko co jakis czas miauczala. Latalam ,podgrzewalam termofory i ciagle masowalam jej brzucho mimo ,ze pojekiwala przy tym. Nie pozwalala mi odejsc ani na chwile od klatki .Lapala mnie lapka za reke i szybko kladla lepek na dloni . na zmiane z synem siedzielismy przy niej gadajac jej pierdoly . Kolo 3.30 spojrzala troszke przytomniej . Po 4 tej wypila troszke wody i wysiusiala sie . kKolo 8 ej zjadla odrobinke Gerberka . Przyznam ,ze odetchnelam ,ze najgorsze za nami . Po 13 ej bylismy u naszej wetki . Znowu kroplowki,zastrzyki i lewtywa zeby wydalila z siebie padline robacza. Na razie kupala nie bylo .
Szara sralinka zostala odpchlona i dostala 1 dawke srodka na robale. Tu tez czekamy na kupe.
Jestem fizyczny i psychiczny flak,ale wierze ,ze sralinki w koncu wyzdrowieja ,a ja juz postaram sie zeby w przeciagu krotkiego czasu nabraly ciala
Oczywiscie szukamy domow,tymczasowych lub stalych.