Ale wszystko się komplikuje, gdy dotyczy to małego kotka z mikroskopijnymi dziurkami od nosa ... to plaskaty egzotyk, o ekstremalnym pyszczku (ma 10 miesięcy, ale jest lekko opóźniony jeśli chodzi o rozwój)
Raz udało się zrobić wymaz - kichnął w gabinecie na wetkę, która zamiast uciec szybko pozbierała smarki do probówki

Z wymazu wyszedł paciorkowiec (+++), na to dostał unidox i niby było lepiej. Wcześniej był synulox, bez zmian.
Po odstawieniu antybiotyku (juz było za długo, trzeba było zrobić przerwę) z powrotem katar. Kot pluje zielonym, ropnym glutem, czasem z krwią ... Ma problemy z oddychaniem, przez to nie można zrobić żadnego zabiegu pod narkozą.
Wiem, ze pewnie trzeba zrobić rinoskopię, ale u niego to niewykonalne, nawet wymazu normalnie się nie da zrobić - po prostu prawie nie widać dziurek, no i narkoza potrzebna ..
Wetka twierdzi, że RTG niewiele da, bo tylko będzie widać, ze zatoki są zawalone - to wiemy bez zdjęcia.
Jakiś pomysł, jak można go zdiagnozować jeszcze? Jak pozbyć sie ropy? Jakaś punkcja (robi sie w ogóle u kota?) ?
Teraz ma troszkę nosek przepłukiwany wodą morską (niewiele da sie wlać przez ten mały nosek). Walka trwa 4 miesiąc (kota odebrałam z poprzedniego domu chorego, już i tak jest o niebo lepiej ...)
Pomysły???