Re: Moje kocistosci - wpadka

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Czw sie 12, 2010 21:33 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Dzieki :)

Ale Tośka dała dziś popalić... :?
Nie wiem, czy to mama przez roztargnienie nie zamknęła drzwi od łazienki, czy jakimś cudem któreś je otworzyło (wole nie myśleć, że zrobił to Huan i zaraz grzecznie poszedł spać), ale o mały włos byłaby dziś katastrofa. :?
W każdym razie mama z tatą wybrali się dziś rano na zakupy, w porze, gdy maluchy śpią między jednym a drugim posiłkiem. Wrócili po godzinie i już pod drzwiami, na schodach usłyszeli przeraźliwy koci lament. Płakały maluchy, ale tak, że niosło się po całym domu. Właściwie powiedzieć należało, że wrzeszczały.
Mama wpadła do mieszkania i pierwsze co zobaczyła, to otwarte drzwi do łazienki. A w łazience z transportówki zrzucona pokrywa, wszystkie kocięta wyciągnięte z transportówki rozpełzły się po kafelkach, a nad jednym z nich stoi Tośka i się mozoli, by go podnieść i wciągnąć na wyższe półki kociego regału. :?
Cud, że się Huan nie zainteresował, co tak lamentuje.

Tośka ma szlaban na maluchy. To znaczy - może z nimi siedzieć, ale tylko w czasie dnia i tylko, gdy ktoś jest w mieszkaniu :? . A najlepiej to tylko wtedy, gdy się siedzi przy maluchach, np. przy karmieniu. Tylko wtedy można zapobiegać jej niektórym pomysłom :? Rozumiem, że usiłuje matkować, ale... proste porównanie - maluchy zostawione w transportówce, nakarmione i wysadzone, śpią trzy godziny i na następny posiłek trzeba je budzić. Maluchy z Tośką, wciąż szturchane, lizane, próbujące ją bezowocnie ssać - płaczą z głodu po godzinie, a ona świruje z nerwów i próbuje je przenosić.
Więc limitujemy jej dostęp, niestety.

A z innych spraw, Matylda była dziś na badaniu krwi. Mocznik 14 przy górnej granicy normy 11, kreatynina 290, przy górnej granicy normy 220 :)
Za dwa tygodnie następne badanie :) Zobaczymy, czy się utrzyma :)

A, i jeszcze Huan przedwczoraj narobił kłopotów - tak szarpnął tatą na spacerze, że przewrócił Dużego. Tata ma skręconą nogę :( a biedne psisko dostało kolczatkę, by uniknąć podobnych sytuacji :(

I jeszcze - u Szylkreci pojawiły się szczelinki oczek :) Mała Czarna ma już takie okrągłe, śliczniusie :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw sie 12, 2010 21:51 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Portreciki z otwartymi oczkami, plisss?
Toska jest niesamowita 8O
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Czw sie 12, 2010 21:53 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Opowiadalam dzis Siean moim rodzicom o Twojej akcji.Pełni podziwu byli :ok:
Puśka Dex Natasza Patryk Gizmo Bryza Kropka ..pies Borys i królik Lolek

wercia

 
Posty: 1513
Od: Czw paź 13, 2005 8:32
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Pt sie 13, 2010 11:32 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

:) :ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt sie 13, 2010 12:02 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Kciuki :ok: :ok: :ok:
No i zaznaczam, żeby poczytać więcej :D
Jestem dla ciebie tylko lisem, podobnym do stu tysięcy innych lisów. Lecz jeśli mnie oswoisz, będziemy się nawzajem potrzebować. Będziesz dla mnie jedyny na świecie. I ja będę dla Ciebie jedyny na świecie(...) Mały Książe

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=111621

mamucik

 
Posty: 2942
Od: Wto kwi 20, 2004 12:27
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 14, 2010 21:18 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

wercia pisze:Opowiadalam dzis Siean moim rodzicom o Twojej akcji.Pełni podziwu byli :ok:

Podziw to się należy mojej mamie, bo przejęła ode mnie część karmień - to o 1.00(więc mogę pójść spać i spać do 5.00 rano) i potem dwa między 8.00 a 16.00, kiedy jestem w pracy.
taizu pisze:Portreciki z otwartymi oczkami, plisss?

Oj, z portrecikami to będzie trudno - mama już próbowała, ale nie wychodzą ciemne oczka u ciemno umaszczonych kotów. Na szczęście już otwierają oczy Biszkopty i Rudzielec, więc mogę wstawić taką fotkę:
Obrazek Uploaded with ImageShack.us Rudzielec przy strzykawce :)
taizu pisze:Toska jest niesamowita 8O

A owszem. Nauczyła się już właściwie wylizywać maluchy - teraz wpada w gniazdo, rozsiada się i zaczyna. Zdecydowanie wywraca kociaka do góry brzuszkiem i wylizuje w strategicznej okolicy. Niestety, efektów tego wylizywania nie sprząta, wskutek czego ja mam obowiązek mycia kociąt. Nie tylko pod ogonami, ale i łapek, głów, plecków i gdzie jeszcze zdołają się ubrudzić. Ale liczy się efekt.
I też trochę się martwię. Małe odsikują się wzajemnie - kręcąc się w oczekiwaniu na jedzonko, czy drzemiąc. Przyłapałam jednego z drugim, że zaczyna cycać rodzeństwo - po łapie, po uchu, ale też i pod brzuchem. Właściwie to głównie pod brzuchem - jakby mają zakodowane, że gdzieś tam u mamy było źródło jedzonka. I teraz nie wiem, co gorsze - czy to, że mylą efekty takiego szturchania z karmieniem :? czy fakt, że się przez to moczą. Właściwie wszystkie mają teraz zawilgocone tyłeczki, pozlepiane na nich futerko, i podrażnioną skórę na brzuchach :? Smaruję je Linomagiem, ale to nie poprawia sprawy, co najwyżej nie pozwala się jej pogorszyć. Tośka też w tym mi nie pomaga, bo jej wylizywanie tylko stymuluje do wydalania, a nie sprząta, a szorstki język dodatkowo drażni, mam wrażenie, skórę maluchów :(
Jakieś pomysły, jak to doprowadzić do porządku?
Drugą sprawą, jaka mnie niepokoi, są kupale. Są regularne, z papkowatych przeszły, przynajmniej część w zgrabne kiełbaski, ale jednocześnie zmieniły kolor na zielonkawy. Nie wiem, czy wpadać w panikę i lecieć do weta, czy przejść nad tym do porządku dziennego i liczyć na to, że się za jakiś czas znów kociakom kolorek odmieni.
No i co to powoduje? Inne mleko (wzięłam już kolejną puszkę Beaphara)? To, że się liżą? Linomag?

A tak poza tym, to maluchom apetyt dopisuje. Przekraczamy już 10 cm w każdym karmieniu, jedna puszka mleczka się skończyła, druga dobiega końca.

Reszta ferajny w dobrym zdrowiu. Z apetytami, bez większych marudzeń... Mamy tylko malutką wojenkę o pierwszeństwo pomiędzy Lulkiem i Mrunią, ale to muszą rozstrzygnąć między sobą. W ogóle to Lulek się obraził na moją mamę, że pozwala, by sie do niej inne koty przytulały.
I na sam koniec - scenka rodzajowa z naszego domu:
Obrazek Uploaded with ImageShack.us Chwila popołudniowej siesty. Od lewej - Huan, czarny Lulek, Rudzio i Mecenas
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 14, 2010 21:47 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Małe rude - słodziutkie, nosek niemal przezroczysty :1luvu:
Zdjęcie tapczanowe - świetnie. Tośkę i małe niewątpliwie da się w ten krąg jeszcze wstawić :mrgreen:
Na kociątkowych kupkach niestety sie nie znam, moje przez cale dzieciństwo miały biegunkę, aczkolwiek w róznych odcieniach brązów. Ale skoro konsystencja wlaściwa... Może o te kupki i odparzone pupki zapytać na PW osoby odchowujące młode... Na forum do smarowania odparzonych sikami pup używa się Sudocremu
Pozdrawiamy :kotek: :kotek:
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pon sie 16, 2010 20:37 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Martwię się :(
Wczoraj Biszkopciki wydawały się mieć słabszy dzień. Ożywione, owszem, popiskujące, ale ich zainteresowanie kierowało się głównie na ssanie moich palców, nie smoczków :? Dziś jeden jest nadal hałaśliwy, ale drugi sprawia wrażenie ciut osowiałego, piszczy też słabiej... Gdy wzięłam do ręki jego i Czarną, zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest lekki w porównaniu z nią. :( Nakarmiłam, lulałam w dłoniach... wciąż przysypiał ssąc mi palce. :? Nie wiem - biec do weta? Akurat on ma najładniejsze kupki.
Nie wiem, czy to efekt dzisiejszej pogody, czy wczorajszego braku zapału do jedzenia, czy też coś się dzieje złego... :( Zjadł dziś lepiej niż wczoraj, może humor też mu wróci :(
Marmurek, Czarna i Szylkretka drą się wniebogłosy, a strzykawki mleka są po prostu wysysane. Drugi Biszkopt i Rudzielec też się awanturują, może mniej donośnie, ale za to więcej rozrabiają przy karmieniu. Smoczek nie, one muszą złapać coś innego i tyle. Trzeba do nich sporo cierpliwości.
Zresztą całe towarzystwo rozrabia. Otwarcie transportówki to eksplozja pisków, a właściwie to już prawie zrozumiałego miauczenia. Maluchy pełzają dookoła, wyglądają z legowiska, a Tośka w samym środku wylizuje im brzuszki. W miarę, jak karmię kolejne maluchy cichną, z chwilowymi nasileniami dźwięku, gdy wyjmuję z transportówki kolejnego. Co ciekawe, piszczy nie on, ale jego rodzeństwo - reagują wrzaskiem na sam zapach mojej dłoni. Wreszcie z gniazdka słychać tylko zadowolone mruczenie... Dodam, że Tośka wylizuje małe coraz lepiej - obserwowałam, jak masowała Marmurka i sprzątała zaraz efekty działalności - zupełnie jak prawdziwa mama :)

Chciałabym mieć wagę :( Moja kuchenna odmierza suwakiem i ciężarkami, nie nadaje się do ważenia kociaków, a nikt, kogo znam, nie może mi pożyczyć elektronicznej :(

A z innych historii, to dziś mama zadzwoniła do mnie do pracy cała roztrzęsiona. Wstała dość późno, nakarmiła maluchy (bo właśnie wypadała pora ich drugiego śniadania) i odkryła z przerażeniem, że zniknął Srebro. Przeszukała pokój, potem kuchnie i drugi pokój. Gdy nie znalazła kota w mojej kanapie, ani w szafie w przedpokoju, zaczęła dzwonić. Ojciec Srebra rano nie widział. Ja owszem - o 5.20, gdy wstałam, zamknęłam go w mamy pokoju, by po pierwsze nie właził mi pod ręce, gdy zacznę szykować mleko dla maluchów domagając się mizianek, a po drugie, by nie prowokować dyskusji między nim i Huanem, bo są, z racje tego, że bierze w nich udział pies, dosyć hałaśliwe. Zamknęłam więc kolegę Srebro w mamy pokoju. :twisted: A kot zniknął. Pokój był zamknięty, gdy ja wychodziłam i tata, wyjście na balkon też było zamknięte... No zdematerializowało się kocisko. :twisted: Mama była już tak zdenerwowana, że zwolniłam się z pracy i pobiegłam do domu szukać zguby.
I co?
Ano weszłam do domu, do pokoju, zajrzałam pod stół i... Srebro spał sobie spokojnie na krześle. Jedynym, którego moja mama nie ruszyła przy poszukiwaniach. :twisted:
Mam cztery godziny do odrobienia i jutro kolejne będą, bo rodzice jadą za miasto - muszę maluchy karmić.

Aha, kupiłam Sudocrem. Ale obczytałam skład i zaczęłam się martwić - czy takie małe kociaki mogą mieć tym smarowana skórę? One się wzajemnie liżą i ssą... Nie zaszkodzi?

Zapomniałam dodać - małe przy ssaniu palców dość mocno szczypią. mam wrażenie, że pojawiły się ząbki - te malutkie siekacze z przodu...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon sie 16, 2010 21:30 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Malutkie gryzońki :)
Może biszkopcikowi nic nie będzie, skoro pojadł... Wiesz, małe kociaki maja kruche życie, nie zawsze sie udaje, nawet jak jest kocia matka. Podziwiam Ciebie i Mamę :)
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Wto sie 17, 2010 8:49 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Siean pisze:...............
... No zdematerializowało się kocisko. :twisted: Mama była już tak zdenerwowana, że zwolniłam się z pracy i pobiegłam do domu szukać zguby.
I co?
Ano weszłam do domu, do pokoju, zajrzałam pod stół i... Srebro spał sobie spokojnie na krześle. Jedynym, którego moja mama nie ruszyła przy poszukiwaniach. :twisted:
...........



Hehe - ja kilka razy taki numer zrobiłam zanim się nauczyłam, że naprawdę wszystkie zakamarki muszę sprawdzić zanim spanikuję :wink: :lol:


Za maluchy :ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto sie 17, 2010 17:13 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta bez matki

Dzięki za kciuki.
Z Biszkoptem źle :(, bardzo źle :(
kk, szmery w płucach, nie chce jeść :(
Boję się. O niego i o pozostałe :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto sie 17, 2010 18:35 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - z Biszkoptem zle :(

Pozdrawiam i - modlę się o Was
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Śro sie 18, 2010 6:56 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - z Biszkoptem zle :(

Ojej... :(
Trzymam.

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro sie 18, 2010 20:26 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - z Biszkoptem zle :(

Dziękuję za kciuki i modlitwę...
Myślę, że choć trochę pomogły, bo Biszkopt nadal jest z nami, a nawet czuje się trochę lepiej. Jest osłabiony, ale to już nie taka szmatka, jak był wczoraj i nawet odrobinę pojadł...
Więc o dalsze trzymanie kciuków poproszę...

A tak w ogóle, to dziś cała ferajna była u weta.
Byłam tak przerażona tym, co się dzieje z Biszkoptem, że dziś pognałam mamę na Kliniki z koszykiem maluchów. Raz, że dyżur miała ta wetka, od której je wzięłam, a dwa - że drugą wetkę na dyżurze znam z tego, ze ma genialne ucho do osłuchiwania. Każdy szmer wyłapie.
Co się okazało?
Ano, że jestem ofiara losu i głuptas totalny. I że narozrabiałam.
Karmiłam maluchy (mama także), jakby to powiedzieć, od serca :oops: To znaczy - jadły tyle, na ile miały ochotę :oops: A ochotę miały na sporo :oops: Wczoraj wieczorem Czarna i Szylkretka wciągnęły prawie 15 ml mleczka. Na dodatek cienkie smoczki na strzykawkach zaczęły im przeszkadzać, butelkowy z kolei był za szeroki, więc ssały samą końcówkę strzykawki. Pięknie im to szło, muszę przyznać - tłoczek sam zjeżdżał, względnie banieczki powietrza leciały, ale... robiły to za szybko :oops:
Krótko mówiąc - towarzystwo się przejadło i na dodatek nałykało powietrza. :oops: I to tak, że starania Tośki nie wystarczały, by powstrzymać wzdęcia. :oops:
Mały Biszkopt zachorował pierwszy - jednak to nie tylko kk, ale i zaparcie. I to takie, że uciskało płuca :( Teraz, po długim masażu, po lewatywce z parafiny, jest mu lżej. Dostaje glukozę i duphalyte, ale też odrobinę possał smoczek. I moje palce.
Z reszty towarzystwa tylko Czarna i Rudzielec nie mieli wzdęcia i brzydkich kupek.
Mam zalecone dodatkowe masaże, espumisan i ograniczenie się przez kilka dni do 7-8 ml jednorazowo. Oby podziałało.
Bardzo, bardzo mi głupio :oops:
Sudocrem zdziałał cuda z odparzonymi pupkami, ale wetka zaleca przejście na Ozonellę, ze względu na to, że cynk z Sudocremu może im nie posłużyć.

A tak w ogóle, to ssanie małych po palcach zrobiło się bolesne - każde ma w pyszczku coś w rodzaju ostrej piły. Kłów jeszcze nie wymacałam, ale siekacze nieźle szczypią.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro sie 18, 2010 20:31 Re: Moje kocistosci - odchowujemy kocięta - proszę o kciuki

No tak, u kocich maluchów grunt to dobra qpa... Trzymajcie się.
A ząbki i pazurki :mrgreen: Akupunktura!
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Meteorolog1 i 10 gości