Kicorek pisze:Agn, nie napisałam ani słowem, że chodzi mi o Twoje hospicjum, skąd Ci to przyszło do głowy?

Myślałam, że podajesz ogólne warunki, jakie powinien spełniać profesjonalny dom tymczasowy. Tak zrozumiałam.
I dlatego zapytałam o różnicę między domem tymczasowym a azylem. Bo ich tu nie widzę. Nie jestem biegła "w te klocki", więc może mylę pojęcia. Proszę o wytłumaczenie.
Odniosłam Twoją wypowiedź [jak zwykle] do siebie, bo tylko o swoim doświadczeniu mogę mówić.
Problem z `profesjonalizmem` polega również na tym, że nie ma żadnych kursów, żadnych szkół na temat prowadzenia takich domów. Domy takie są niewątpliwie potrzebne - i te na jednego tymczasa i te na wiele kotów, ale nigdzie nie ma rozpisanych standardów: ani dla mało, ani dla wielozakoconych. Znamienne jest to, że dobry wet wie np. iż leczenie kota w domu wielozakoconym przebiega inaczej, wedle innych procedur niż w domu, gdzie jest kilka kotów. Ja się musiałam tego nauczyć `na żywca`. I forum mi w tym niewiele pomogło, bo prędzej mogłam doczekać się linczu niż wsparcia za pewne procedury i za poszukiwanie odmiennych rozwiązań, niż `powszechnie obowiązujące` i preferowane przez forumowa `elitę`. Pomógł mi w tym wet, który potrafi brać pod uwagę również kontekst, a nie jedynie schemat postępowania.
Jeśli chodzi o rozróżnianie DT - azyl - schronisko - to jest to kwestia chyba właśnie skali. DT to ciągle jeszcze takie miejsce, w którym wszystko jest na głowie jednej osoby prywatnej. Azyl, schronisko - to forma zinstytucjonalizowana. Są prawne wymogi dla azyli i schronisk, nie ma dla DT.
Jeśli miałyby powstać jakiekolwiek podwaliny w tym wątku do ustanowienia takich standardów, a tym samym umożliwienie przeciwdziałaniu kolekcjonerstwu, to nie może to być tylko wyznacznik ilościowy.
BTW - to o co Beliowen miała do mnie pretensje, o sprowadzenie tej dyskusji do powtarzanego monotonnie pytania: `i co z tego?` - miało na celu właśnie zmuszenie dyskutantów do wysiłku wyprodukowania takich założeń, a nie piętnowaniu jak leci wszystkich, którzy mają `za dużo kotów`. Bo ja znam osoby, które mają mniej niż 10 kotów - wszystkie niemal rude i trzykolorowe, nie są w stanie zorganizować dla nich odpowiedniego żywienia i leczenia, nawet o sterylkach nie wspominając, a przygarniają kolejnego `kolorowego kotka` - osoby, które tracą zainteresowanie stanem zdrowia swoich podopiecznych, gdy tylko wezmą ich `pod swoje skrzydła` i rozglądają się za następnym. I co? tam `mało kotków - dobrze`, a u mnie `dużo kotków - źle`?
Nie wiem, Kicorku, czy to jest odpowiedź na Twoje pytanie, ale tak mi pojechało trochę.tangerine1 pisze:sebriel pisze:Nie każdy może, nie każdy chce zajmować się kotami non stop 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu. Co w tym dziwnego?
Alez nie ma w tym nic dziwnego-zupełnie
ale przestańmy sie dziwić, ze ktoś może i komuś sie chce
I na dodatek może mu to wychodzić.