Aniu, ja szczepiłam całe moje szczekająco-miauczące stado szczepionką Biocan M oraz jeszcze kilka innych zwierzów. Zadziałała bardzo skutecznie

. Przy czym zwierza potencjalnie zagrożone (bez objawów) szczepione były dwa razy, chore - trzy razy. Jakoś tak co chyba kilka tygodni - wiem, że na ulotce było to jasno okreslone. ALE ! Wszystkie zwierza poza grzybem były zdrowe i nasza WET wyraźnie naciskała na taki stan. Nie chciała wczesniej szczepić kotek, które kilka tygodni wczesniej przechodziły ciężki kk, kazała czekać do wyleczenia plus 2 tygodnie karencji i dopiero wtedy szczepienie. Ponadto nosicielka grzyba, najbardziej objawowa dostawała dopyszcznie Orungal w kapsułkach (maleńkie kuleczki do podzielenia proporcjonalnie do wagi kota - dawkę ustalałą WET). Wszystkie również zewnętrznie miały smarowane płynem (w nazwie miał derm) i maścią. Orungal jest ciężkim lekiem, przy stanie Jurusia i jego jelitek na pewno nie wskazany

. Sam Biocan działa jako środek prewencyjny ale i leczy już objawowe zwierza. Tylko kwestia zdrowia jest tutaj mocno kontrowersyjna ...
Niemniej sprawę koniecznie konsultowałabym z WETem, bo czasami kalkulowane jest podjęcie ryzyka przy dużym zagrożeniu ekspansją choroby. Jurandzik ma układ immunologiczny kiepski, dlatego grzyb rozrasta się w zastraszającym tempie.
Trzymam za maluszka, jest tak dzielny
