

a wyskakujący dysk ... przeciez nie kot wymyslil panele i mały dywanik


(ja niedawno dostalam w domu ochrzan ze deski nie zamknam kiblowej jak jeszcze Suzuki byla ... i przeciez kotku sie cos moglo stac

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
jarekm pisze:A ten kot u vege013 to przebiegał przez ulicę? Jesli dobrze przeczytałem to stało się to podczas szaleństw na regale - "to gość po tygodniu szaleństw i gonitw po regałach"
Widzisz innym zwracasz uwagę zanim dobrze przeczytasz
jarekm pisze:Poker71, a czy to ważne jak wychodzi
Ja nawet za szeleczki już dostalem bo przecież jestem nieodpowiedzialny bo smycz może się zerwać a na dodatek popelniam grzech smiertelny bo jak mruczek wskakuje na drzewo do smycz odpinam, a to woła o pomstę do nieba
Poker71 pisze:(ja niedawno dostalam w domu ochrzan ze deski nie zamknam kiblowej jak jeszcze Suzuki byla ... i przeciez kotku sie cos moglo stac)
Aleba pisze:Poker71 pisze:(ja niedawno dostalam w domu ochrzan ze deski nie zamknam kiblowej jak jeszcze Suzuki byla ... i przeciez kotku sie cos moglo stac)
No bo mogło
Mój tymczasowy Cypisek wskoczył kiedyś przy mnie do kibla, dosłownie chwilę po moim wstaniu z niegoZdążyłam tylko spuścić wodę, ale już nie zdążyłam zamknąć - kociak leciał do mnie i nie zauważył chyba, że deska jest podniesiona.
Złapałam go w locie, niestety częściowo skąpał się w wodzie z kibla, a w kiblu mam wiszącą kostkę i jeszcze jedną kostkę w rezerwuarze. Kot był w połowie niebieski
Zaraz go załadowałam do umywalki i było wielkie pranie.
Ale gdyby mnie nie było w pobliżu, to strach pomyśleć czy i jak by wyszedł oraz co by było, gdyby tę chemię wylizał.
Poker71 pisze:Gorzej że na czas upałów mam zakaz stosowania starej dobrej metody zimnej wody w wannie (zeby chłodziło ciut)... bo genialna kicia Suzuki tuż przed upałami nauczyła się skakać do wanny w pełnego rozbiegu...
Katzenjammer pisze:W zasadzie jest zaskakujące, że koty traktuje się inaczej niż psy. Psa raczej nikt nie puści luzem żeby sobie pobiegał i sam wrócił do domu, wyprowadzane są na smyczy. Z kotami jest inaczej. Ale kot domowy to nie dziki tygrys, czy nawet bardzo podobny dziki żbik. Kot domowy to zwierzę oswojone i potrzebujące człowieka, potrzebujące domu. Oswojony kot przychodzi mruczeć na kolana, szuka kontaktu z człowiekiem, śpi przy głowie opiekuna. Tego nie robią ani żbiki, ani tygrysy. Dlaczego więc tak trudno zaakceptować niektórym fakt, że kot domowy jest w domu po prostu szczęśliwy. Przez lata ewolucji przystosował się do tego. Oczywiście hasanie na trawie to frajda, kot w ogródku na pewno będzie się czuł fantastycznie, ale do obowiązków opiekuna należy zabezpieczyć miejsce wypoczynku kota tak, aby nie mógł uciec. Dla mnie to jest oczywiste. Tak samo nie puszczę moich kotów samych w świat, jak i w przyszłości nie puszczę 5-latka samego na miasto, choć pewnie to i naturalne i miałby frajdę. Jestem absolutnie za tym, aby kot sobie pobiegał na świeżym powietrzu, ale nigdy nie zaakceptuję niezapewniania bezpieczeństwa kotu pod pretekstem "uszczęśliwiania" czworonoga. Chcesz żeby kot miał swobodę? Zrób mu ogromną wolierę. Ale nie tłumacz się nad ciałem rozjechanego kota tym, że taka jego natura.
Jeżeli moje koty są w mieszkaniu nieszczęśliwe, to dlaczego tak cudownie mruczą z zadowolenia? Czy nie powinny snuć się po domu sfrustrowane? Dlaczego w momencie, gdy wychodzę z nimi na spacer rozglądają się niepewnie, żeby za chwilę zaciągnąć mnie z powrotem? Czy krzywdzę swoje koty tym, że zapewniam im bezpieczeństwo, rozrywki i opiekę, ale to wszystko na 50m kwadratowych?
vega013 pisze:Katzenjammer pisze:W zasadzie jest zaskakujące, że koty traktuje się inaczej niż psy. Psa raczej nikt nie puści luzem żeby sobie pobiegał i sam wrócił do domu, wyprowadzane są na smyczy. Z kotami jest inaczej. Ale kot domowy to nie dziki tygrys, czy nawet bardzo podobny dziki żbik. Kot domowy to zwierzę oswojone i potrzebujące człowieka, potrzebujące domu. Oswojony kot przychodzi mruczeć na kolana, szuka kontaktu z człowiekiem, śpi przy głowie opiekuna. Tego nie robią ani żbiki, ani tygrysy. Dlaczego więc tak trudno zaakceptować niektórym fakt, że kot domowy jest w domu po prostu szczęśliwy. Przez lata ewolucji przystosował się do tego. Oczywiście hasanie na trawie to frajda, kot w ogródku na pewno będzie się czuł fantastycznie, ale do obowiązków opiekuna należy zabezpieczyć miejsce wypoczynku kota tak, aby nie mógł uciec. Dla mnie to jest oczywiste. Tak samo nie puszczę moich kotów samych w świat, jak i w przyszłości nie puszczę 5-latka samego na miasto, choć pewnie to i naturalne i miałby frajdę. Jestem absolutnie za tym, aby kot sobie pobiegał na świeżym powietrzu, ale nigdy nie zaakceptuję niezapewniania bezpieczeństwa kotu pod pretekstem "uszczęśliwiania" czworonoga. Chcesz żeby kot miał swobodę? Zrób mu ogromną wolierę. Ale nie tłumacz się nad ciałem rozjechanego kota tym, że taka jego natura.
Jeżeli moje koty są w mieszkaniu nieszczęśliwe, to dlaczego tak cudownie mruczą z zadowolenia? Czy nie powinny snuć się po domu sfrustrowane? Dlaczego w momencie, gdy wychodzę z nimi na spacer rozglądają się niepewnie, żeby za chwilę zaciągnąć mnie z powrotem? Czy krzywdzę swoje koty tym, że zapewniam im bezpieczeństwo, rozrywki i opiekę, ale to wszystko na 50m kwadratowych?
Całkowicie się z Tobą zgadzam. Szkoda, wielka szkoda, że nie wszyscy potrafią to zrozumieć.
Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 72 gości