U nas, normalnie, czyli sajgon.
Właśnie przed chwilą usłyszałam, że coś ląduje na podłodze

okazało się, że to tylko

flakon z mieczykami

Jak przyszłam, to winnego oczywiście nie było
Kośka pozazdrościła wreszcie małej zabawy i sama ruszyła swoje leniwe doopsko do myszek i innych papierków. Jest troche grubawa i schorowana, więc długo nie pobryka.
Za zasłoną stoi postawiony na pion materac, taki łóżkowy i na nim właśnie mała zrobiła sobie ostatnio wylegiwarnię. Wdrapuje się na samą górę ze zwinnością i lekkością i stamtąd obserwuje, co sie dzieje na dole. Rano Kośka pozazdrościła jej tego miejsca, więc sama próbowała sie tam wdrapać. Niestety, na wysokości pół metra od ziemi materac zaczął się przewalać pod jej ciężarem. Troche była zdezorientowana, że jak to, ona może, a ja nie

i zrezygnowała, bo to mądra kocica. Sama ją tam wysadziłam, żeby jej przykro nie było, ale jak mała zobaczyła, że jakiś intruz zajął jej miejsce, przegnała biebulkę, która skoczyła z wysokości 2 metrów aż zadudniło.
Troche sie martwie, bo przy czesaniu znalazłam na plecach Kośki coś w rodzaju dużej brodawki. Miała to od zawsze, ale było bardzo malutkie. Teraz widzę, że urosło dość duże i pewnie jutro wybierzemy sie do weta
