Co za dzień
Przesiedziałam dzisiaj sporo czasu ze Słodziaczkiem na kolankach. Jak przyszłam po ich nakarmieniu, to stał samiutki, podchodził do mnie, był jakiś przygaszony, więc chwyciłam go w ręce. Wcale się nie opierał

Położyłam go na kolankach i miziałam. Był bardzo grzeczny. Po jakimś czasie znowu przyszłam i sytuacja się powtórzyła. Maluszek zasypiał mi na nogach.

Był to dla mnie lekki szok, zaskoczenie.
Maluchy są jak dwa żywioły. Czarnuszek to ogień, a Słodziaczek woda. Jak siedziałam z czarno-białym, to Czarnuch biegał, skakał, przewracał się i dalej biegał.

Interesuje go dosłownie wszystko, każdy dźwięk zwraca jego uwagę, nawet spadające krople deszczu. Niestety boi się jeszcze dotyku, jedynie przy jedzeniu mogę go czasami pogłaskać. Mam nadzieję, że to kwestia czasu, tym bardziej jak widzi zachowanie Kociej mamy i Słodziaczka. Z pewnością jednak jest kotkiem, któremu trzeba będzie poświęcić dużo więcej czasu i uwagi, bardzo lubi też towarzystwo innych kotów, zaczepia Kocią mamę, podgryza, śledzi mojego domowego kocura. Tak jak już wspominałam, jest także dużo większy od swojego kompana. Ta różnica zaczyna być z dnia na dzień coraz bardziej zauważalna. Tak, jak by Słodziaczek stanął w miejscu, a Czarnuszek rósł jak na drożdżach.
Jak sprawy dalej będą się tak toczyć, to na dniach wybiorę się znowu z czarno-białym maluchem do weta na przegląd i by sprawdzić jego płeć. Czarnuszka na razie zabierać nie będę, bo znowu narobi rabanu, przestraszy Słodziaczka i sam straci zaufanie. Za dwa tygodnie sterylka Kociej mamy...
