Ponieważ w minioną niedzielę wyjątkowo nie mieliśmy gości i dzień zapowiadał się spokojnie, postanowiłam zabrać Frycka na jeden dzień do Dąbrów, by przekonać się jakie mamy szanse na dokocenie w jego przypadku

.
Pierwszych chwil z jego pobytu nie uwieczniłam, bo wolałam czuwać nad sytuacją. Gdy wypuściłam go w domu z transportera, zwiedził go sobie spokojnie, bo Milka i Frodo akurat byli w terenie, a Kropka spała pod kocem w sypialni. Frycek obwąchał większość kątów i udał się na taras. Tośka na jego widok oczywiście zjeżyła się, zawarczała, zeskoczyła ze swojego krzesła i od razu przeszła do łapoczynów

. Fryc zareagował fenomenalnie - usunął się grzecznie, ale bez poddańczej postawy, popatrzył jak na wariatkę i spokojnie czekał na rozwój sytuacji. Zbita z tropu Tośka odpuściła...
Spięcie między kotami obudziło Kropkę:

Szylkreta niezwykle „życzliwie” przywitała nowego

:
Strasznie nerwowe te kobitki. Trzeba je zlekceważyć, to może się uspokoją
.
Ależ tu pięknie!
Idę na spacer. Może te głupie baby ochłoną w międzyczasie
I faktycznie, totalnie wyluzowany, ruszył w teren.
Za nim jak cień postępowała Kropka:


Na napotkanej palecie Frycek naostrzył pazury:
Radośnie wytarzał się w trawie i piasku:

Powęszył w trawie:

Chwilę w niej poleżał:

Kapitalne miejsce!
Zamierzam tu zamieszkać i nikt mi w tym nie przeszkodzi
:
Na koniec skontrolował stan metasekwoi i, zrelaksowany spacerem, wrócił na taras:

Kropka śledziła każdy jego ruch

:



Frycek doskonale wiedział, że jest obserwowany, ale z wrodzonym sobie spokojem, w ogóle się tym nie przejmował

. Na tarasie uwalił się na wycieraczce i odpoczywał, kompletnie lekceważąc powarkiwanie Tośki:

Tymczasem nadszedł Frodo. Dłuższą chwilę, lekko zjeżony, przyglądał się obcemu:

Chyba uznał, że nie ma o co robić zadymy, bo nowemu dobrze z oczu patrzy.
Wycofał się i postanowił znów zająć się swoimi sprawami.
- Ej, stary, poczekaj! Może jakiś wspólny front przeciwko tym warczącym babom?- Jeszcze nie jestem gotowy, ale nie mówię, że nie
:
Pozostawiony bez
męskiego wsparcia Fryc i tak doskonale sobie poradził. Spędził uroczą niedzielę, towarzysząc wujkowi w fotografowaniu motyli, a mnie w czytaniu i malowaniu paznokci. Swobodnie łaził po całym domu, kompletnie nie zważając na fochy Kropki i wielkie oczy Milki. Wieczorem odwieźliśmy go do drukarni, bo chcieliśmy spokojnie przespać noc

. Myślę, że dokocenie Fryckiem ma duże szanse na powodzenie. Przeprowadzimy je sposobniejszą porą
