MariaD pisze:Beliowen, ja w opisanej przez Ciebie teoretycznej sytuacji widzę dwa punkty "zapalne":
Pierwszy:
Beliowen pisze:A i B uzgadniają, że trudne do wyadoptowania koty pojadą do B - i tak się staje.
B mimo dużej liczby kotów pod opieką nie umie/nie chce powiedzieć "NIE, nie mogę przyjąć kolejnego kota". Przyjmuje każdego kolejnego kota niezależnie od liczby i stanu zdrowia kotów przebywających już w DT u niego. I nie jest istotne czy A wie ile jest u B kotów i w jakim stanie zdrowia. To B o tym wie i decyduje się na kolejnego, choć IMHO nie powinien.
Proste powiedzenie "NIE" przez B może zmusiłoby A do poszukania innego, mniej zakoconego DT lub zajęcie się kotem samemu.
I tak, i nie
bo może być tak, że inicjatywa wzięcia kotów wychodzi od A i B otrzymuje prośbę, mniej lub bardziej rozpaczliwą
oraz deklarację wsparcia kotów "na wieki wieków, amen"
i sugestię, że jeśli się nie zlituje, to nie wiadomo, jaki los koty czeka ("bo będę musiała wypuścić").
Na poziomie ogólności, jakim się posłużyłam, nie warto rozważać motywów B ani motywów A
dla mnie istotne jest, że często znając warunki u B osoby typu A jednak nalegają na wzięcie przez B kota/kotów trudnych do wyadoptowania
nie zadają sobie trudu, żeby poszukać mniej zakoconej alternatywy.
MariaD pisze:Drugi:
Beliowen pisze:W związku z tym, A postanawia kota przejąć z powrotem (kota lub koty - to już w każdym przypadku bywa różnie).
B uważa, że kolejna zmiana jest dla kota z różnych względów nie wskazana.
Właśnie - "z różnych względów". To IMHO kluczowe słowa.
Jeżeli A chce odciążyć B w jego opiece nad dużą ilością kotów to nie rozumiem oporów B przed przekazaniem kota A. Zwykle te względy nie są podyktowane przeciwskazaniami medycznymi a "przywiązaniem" B do kota, który przekroczył progi jego domu.
Ewentualnie "nieufnością" do A, do jego możliwości zapewnienia kotu lepszego, mniej zakoconego DT lub do możliwości samego A zapewnienia kotu właściwej opieki.
Często B postrzega inne DT jako niewłaściwe, nieumiejące zająć się kotem - syndrom "
tylko u mnie będzie miał właściwa opiekę".
Problem w tym, że bywają koty - i pewnie każdy z nas, nawet w niewielkim stopniu pomagający i tymczasujący, z takimi przypadkami się zetknął - które bardzo odchorowują zmianę miejsca zamieszkania i po odchorowaniu bardzo przywiązują się do swojego opiekuna
różne czynniki mogą mieć na to wpływ, ale wiemy, że tak bywa
czy w takim przypadku są to przeciwskazania natury medycznej, czy już emocjonalnej?
z punktu widzenia kota, nie opiekunów, oczywiście.
I jeszcze jedno, a propos niedawnego wątku z "samobójczynią"

bywa, że złe wieści z nowego miejsca pobytu kota budzą u pierwszego jego opiekuna takie emocje, że zamiast rzeczowej rozmowy, jest z miejsca agresja słowna
przy zawsze usłużnym dopingu z forum (publiczność szeroka, obie strony zawsze znajdą wsparcie) wychodzi pyskówka i faktycznie nie sposób wtedy ustalić cokolwiek sensownego, a dobro kota gubi się gdzieś między kolejnymi wymianami postów.
MariaD pisze:Brak u B obiektywnej oceny liczby kotów jakim może zapewnić indywidualną, staranną opiekę.
Niekoniecznie
bo jeśli B jest zapewniany, że kot będzie sponsorowany, "tylko go weź, bo nie mam z nim co zrobić, ja wszystko opłacę" a jednocześnie z prośbą o wzięcie kota zwraca się ktoś, do kogo B może mieć zaufanie (bo dotychczas wspierał, albo jest to osoba poważana na forum z jakiegoś powodu), a potem okazuje się, że wszystkie obietnice były rzucane na wiatr, to B zostaje z dodatkowym kotem na stanie
dlatego przywoływałam w ramach analogii przykład mydlanego interesu Zabłockiego

I stąd moje pytanie
Beliowen pisze:czy to jest w porządku wobec B, jeśli A, który uprzednio przyczynił się do zwiększenia stanu zakocenia u B, czyni wyrzuty, że B ma zbyt wiele kotów pod opieką?
I zgadzam się bardzo z tym
sanna-ho pisze:I wyobraź sobie, że jest związek między sposobami pomocy kotom a istnieniem przekoconych domów.
bo schemat, który opisałam we wcześniejszym poście, o ile ma zakończenie w postaci odcięcia się A od B i zrzucenia na B całkowitej odpowiedzialności za liczbę posiadanych kotów, staje się ilustracją bardzo specyficznego sposobu pomagania kotom...
To akurat najbardziej kojarzy mi się z przykładem sprzed paru lat, dotyczącym osoby już nieobecnej na forum.