
Milenka jest śliczną kicią, wczoraj głaskałam ją tylko w jej klateczce, dzisiaj odważyłam się wziąć ją na ręce (ryzykując prawdę mówiąc podrapanie i to, że kicia zwieje po prostu


W piwnicy został jeszcze bury kotek, no i mamuśka - ale ona dochodząca jest i bardzo sprytna

Wczoraj nastawiona cały dzień i całą noc klatka pozostała pusta, niestety - no, ale Milenka tak głośno nadaje w piwnicy, że nie dziwię się kotkom, że stały się bardzo ostrożne...
Milenka w środę miała zabieg - a już teraz czuje się bardzo dobrze, ze zdjęciami jest problem, bo w piwnicy jej nie sfotografuję, jest ciemno, a kotek też czarny... Wyciągnąć ją na zewnątrz mogę na rękach, ale ktoś inny musiałby fotografować.
Mam nadzieję, że bure cudo to chłopaczek, no ale chciałabym jeszcze spróbować go złapać mimo wszystko, jeśli chodzi o mamuśkę - będę próbować, ale w przyszłym tygodniu nie będę mogła, może później, no i musi się wyjaśnić sytuacja Milenki - dopóki ona w piwnicy będzie głośno protestować - nic z tego nie będzie
Co mam zrobić - poradźcie proszę - wypuścić, czy ??? (wiadomo, że ja podejmę decyzję i wezmę za nią odpowiedzialność, ale warto czasami posłuchać różnych głosów).
Jeżeli ktoś mógłby zająć się na razie dalszym oswajaniem Milenki i wziąć ją w lepsze miejsce choćby tymczasowo - jestem gotowa zapłacić, w tym czasie mogłabym spróbować wyłapać pozostałą dwójkę i problem zostałby w zasadzie zażegnany

U nas na osiedlu w piwnicy dawno nie było kotków (mieszkam tam już 11 lat i w tym czasie żaden nie zamieszkał w naszych piwnicach), podobno wcześniej były, jedni dokarmiali, drudzy psioczyli - koty "zniknęły"
