Powoli zaczynam się przyzwyczajać do nowej rzeczywistości. Tej, w której Milusia ma wyrok.
Oswoiłam się, przestałam rozpaczać. Teraz będę walczyć. O to, aby Milusi było dobrze, żeby ani przez chwilę nie cierpiała, aby zrobić wszystko, żeby chorobę powstrzymać, spowolnić jej rozwój. Nasza wetka już wyczerpała możliwości weterynarii konwencjonalnej. Podaje leki przeciwbólowe i jakieś tam jeszcze i obserwuje razem ze mną.
Podajemy wyciąg z dziurawca, który przysłała nam Amika6. Nie, już nie dziękuję więcej, żeby Cię nie zniecierpliwić.
Ale chociaż z wdzięczności zareklamuję Twój bazarek:viewtopic.php?f=20&t=114366&start=0Polecam, bo i moja wetka powiedziała, że na pewno nie zaszkodzi, a na pewno może pomóc. W przypadku Milusi może przyczynić się do zamknięcia jakichś kanalików (oczywiście, jak zwykle zapomniałam), co pomoże spowolnić chorobę. Natomiast na pewno może bardzo wspomóc zapalenie dziąseł.
Milusia czuje się dobrze. Wygląda brzydko, bo pysio nadpuchnięty i oczko jedno załzawione z paskudną blizną (to podobno wyłazi raczysko

). Ale Z całą pewnością nie można o Milusi powiedzieć, że jest umierająca. Wczoraj nawet zaatakowała pazurkami drapak.

Cały czas myje futerko, śpi ze mną, posypia kołami do góry, dopomina się głasków.
Można oswoić nowotwora.
Od wczoraj jestem w kontakcie z inną wetką-homeopatką. To moja doktorka zasugerowała, żeby spróbować. Już przecież nic nie ma do stracenia, a homeopatia na pewno nie zaszkodzi. A może coś się uda wywalczyć?
Dziękuję miłej forumowiczce za ten kontakt
To tyle.
EDIT: olejek oczywiście może wspomóc
leczenie zapalenia dziąseł
