Re: Moje kocistosci - wpadka

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pt lip 23, 2010 8:17 Re: Moje kocistosci - Matylda lepiej :) Było/jest 39 O_O

To świetnie, że z Matyldą lepiej :D :ok:


1500 razy...nieźle :wink: :mrgreen:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt lip 23, 2010 20:47 Re: Moje kocistosci - Matylda chora :(

Georg-inia pisze:super, że wyniki lepsze :ok: swoją drogą jakichś dziwnych jednostek używacie ;)

Niom, też się ze zmiany wyników cieszę :) A czy dziwne jednostki, to nie wiem - bardziej kieruję się porównaniem z podanymi granicami normy - czy jest pięć, czy tylko dwa razy wyżej niż dopuszczalne.

A dziś miałam niespodziankę :twisted:
Budzę się bladym świtem, znaczy się o tej 6.30, bo zaraz na spacer muszę z Huanem się przebiec, i widzę, że pod krzesłem na podłodze coś ciemnego leży. Ot, taka bryłka jak środek dłoni, dość nieforemna.
Westchnęłam tylko sobie na temat kotów, które nie pilnują kuwetki :twisted: i powędrowałam do łazienki, by wrócić za parę minut już z akcesoriami do sprzątania. Jednak kiedy przyjrzałam się bliżej, bryłka okazała się być pozostałością nie po kocim posiłku, a... po kocim polowaniu. :twisted: :twisted: :twisted:
Nie wiem które, nie wiem jak, ale nietoperza mi upolowały :twisted: :twisted: :twisted: Oczywiście rano był już zimny i martwy, pozostało mi tylko wynieść go do ogrodowego kompostu, ale zachodzę w głowę, jak go złapały.
To znaczy właściwie wiem, jak to któreś zrobiło - jeden skok w powietrze i... latająca mysz została uziemiona.
Wniosek - koniecznie muszę wymienić część siatki na balkonie. Już to zresztą przedyskutowałam z mamą. Niestety, tam gdzie ja chciałabym miękką siatkę do samego sufitu, mama ma opory - twierdzi, że nie zniesie zakratowania. :roll:
Stanęło na wymienieniu siatki drucianej na wyższą.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 24, 2010 14:18 Re: Moje kocistosci - Matylda lepiej :) Gacek miał pecha :P

Nietoperza?! 8O
No to gratulacje....niezłe są :!:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lip 24, 2010 21:23 Re: Moje kocistosci - Matylda lepiej :) Gacek miał pecha :P

Ano niezłe. Przypuszczam, że to Rudzik popisał się skocznością. On albo Hela, bo ta dwójka mi się rano na wróble zasadza. Bez efektów, na szczęście, ale jednak...

A dziś miałam z kolei polowanie w wykonaniu Huana. Byliśmy w południe na spacerze, gdy nagle psisko zainteresowało mi się intensywnie kawałkiem gruntu przy ścieżce. Fakt, ciekawe to było, bo grunt się ruszał i zanim się obejrzałam, już mi Huan wykopał kreta. Piszczącego, drapiącego kreta. Zdążyłam psa odciągnąć, zanim zrobił użytek z pyska, a kret po chwili dopełzł do wzruszonego gruntu i zakopał się z powrotem. Widziałam jeszcze przez moment, jak się przekopywał do starszego tunelu i potem zniknął, a ja odciągnęłam psa, nim zabrał się znów za wykopki :P

Matylda dziś znów nie w sosie... Mam wrażenie, że znów ja boli brzuszek. Jutro kroplówka, to poproszę, by ją obmacali.
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 06, 2010 20:18 Re: Moje kocistosci - Matylda lepiej :) Gacek miał pecha :P

RATUNKU :!: :!: :!: :!: :!:

Nie miała baba kłopotu... Chodzę z Matyldą co drugi dzień na kroplówki. Mocznik i kreatynina pięknie spadły, jeszcze tydzień, dwa i spróbujemy, czy da się to utrzymać bez płukania, ale na razie odwiedzam doktorów.
No i dziś wetka pokazała mi pudełko... :(
Gdzieś, komuś okociła się kocica. Ten ktoś znalazł kociaki i chciał je potopić, a jego sąsiada ruszyło sumienie, czy tez lepiej był obeznany z prawem i zabrał maluchy do weta, by je uśpić. A wetka odłożyła egzekucję do końca dnia pracy, w nadziei, że zdarzy się cud...

Nie wiem, czy się zdarzył. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam. Ale w mojej łazience, na termoforku, śpi sześć kociaków. :oops: Siódmego zabrała studentka. Mają podobno pięć dni, są jeszcze ślepe. Brzuszki na razie jeszcze okrągłe od maminego mleczka.

Mam na podorędziu Convalescence w proszku i puszkę Kitty Milk Beaphara. Nie znalazłam smoczka, ale mam strzykawki.
Zaraz będę czytać wątki o odchowywaniu, ale jeśli ktoś ma dobrą radę co do częstotliwości karmienia, preferowanego pokarmu czy coś w tym rodzaju, to proszę, napiszcie...
Pierwszy raz mam takie maleństwa bez matki. Liczę, że się odezwie instynkt w moich dziewczynach, ale na razie są bardziej ostrożne niż chętne do pomocy...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 06, 2010 20:45 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Tyle kociaczków -oj, będzie robota...
Z tego,co wiem, maluchy trzeba karmić z początku co 2-3 godziny, tu na forum doradzano kocie mleczko Mixol albo mieszankę NAN2, tyle, że gęściej rozrobione niż dla dzieci trzeba. Mleko dla kotów dorosłych jest dla kociąt niedobre! Przy karmieniu strzykawką uważać, zeby nie zachlysnęły się.
Maluchy trzeba odsikiwac i odkupkowywać kilka razy dziennie, masując im brzuszki od pępka do krocza wacikiem namoczonym w ciepłej wodzie i odcisnietym (to imituje masaż języczkiem mamy)[uwaga, to niezbyt czysta robota]
Trzeba je trzymać w cieple (np pudełko styropianowe, kocyki, najlepiej w pobliżu dać termoforek albo butelkę z ciepłą wodą , owiniętą w ręcznik
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt sie 06, 2010 21:00 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Dzięki :)
Umościłam im w otwartej transportówce kocyk, termofor i ręczniki. Mleko, jakie mam, jest przeznaczone do odchowywania kociąt, więc tyle dobrego. Co do zachłystywania - będę uważać, jutro poszukam w sklepie smoczka.
Bałaganem się nie martwię. Dobrze, ze mi powiedziałaś o kierunku masowania :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 06, 2010 21:07 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Tu są watki o odchowywaniu maluchów:
Niestety, najlepiej to po prostu znaleźć im mamkę...

viewtopic.php?f=1&t=97400
viewtopic.php?f=1&t=111218&hilit=%C5%BC%C5%82obek+u+seji
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Pt sie 06, 2010 21:33 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Dzięki za wątki, już siadam do czytania.
Mam nadzieję, że któraś z moich kotek poczuje powołanie...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 06, 2010 22:41 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Podrzucę...

Maluchy nakarmione, mniej więcej odsiusiane, śpią w budce na termoforku.
Aż serce boli, gdy szukały i cmokały jedno drugie w futerku, szukając cyca :( Nie wiem ,jak można odebrać kotce wszystkie dzieci :(
Jest czarna szylkrecia, marmurek/pręgusek z białym, czarne jedno, rude z paskowaniem na główce i dwa biszkopty. Trzeci biszkopt został zabrany przez studentkę. Oby jej się chował.

Trzymajcie za nie kciuki...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt sie 06, 2010 23:19 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

za puszki - maluszki :ok: :ok: :ok:

dobrej nocy :P

Fredziolina

Avatar użytkownika
 
Posty: 12004
Od: Śro kwi 13, 2005 19:24

Post » Sob sie 07, 2010 0:26 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Dobrej nocy :)
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 07, 2010 22:05 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Pierwsza doba za nami.
Jak na razie na stronie plusów jest tylko jeden kupalek, uzyskany od rudzielca. Za to wszystkie chętnie i obficie siurają.
Wśród maluchów pewne indywidualności.
Największe, białobure, to chłopiec. Krzyczy głośno gdy weźmie się go do reki, ale karmiony wsuwa chętnie, pracując łapkami.
Czarne przede wszystkim śpi. Ożywia się dopiero ze smakiem mleczka w pysiu i zaczyna cycać.
Mała szylka je najzachłanniej - próbuje ogryzać strzykawkę.
Rude i biszkopty... Z nimi jest problem. Marudzą, może nie za głośno, ale uparcie, pełzają w kółeczko, ale jeść ze strzykawki... to nie w ich stylu. Trzeba kilku prób, by się przypięły i zaskoczyły, szczególnie biszkopcięta.
W ogóle z karmieniem w klasyczny sposób, z kociakiem na kolanach, były problemy. Małe biszkopty wolały odczołgać się jak najdalej, niż skupić na wchłanianiu mleczka. Wpadłam więc na pomysł, by stawiać sobie transportówkę na kolanach i karmić małe niejako "w gnieździe". Owszem, biszkopty zdecydowały się jeść przy takiej obsłudze. Za to całe towarzystwo, mimo ręczniczków i wycierania, jest już posklejane na futerku od kropel mleka.
Pierwsza runda, to w ogóle przeżycie hardcorowe. Zaczynam od czarnuszka. Przysysa się do strzykawki, głośno cmoka, wręcz wysysa mleko. W międzyczasie na ręce włażą mi biszkopty i próbują odepchnąć brata/siostrę (wciąż nie ustaliłam na pewno, kim jest), od źródełka. Za to, gdy następna porcja wędruje do ich pysi, odpychają się, odsuwają i zaczynają wędrować w kółeczko. Próbuję je przyhamować, wcisnąć choć parę kropel, a w międzyczasie do strzykawki przysysa się białobury, a po nim szylkrecia. Dodam, że piski wibrują w uszach,a całe towarzystwo, nie zajęte w danym momencie strzykawką, cyca się wzajemnie. Druga runda jest już spokojniejsza, a trzecia kończy się kupką śpiących kociaków, sennie coś pomlaskujacych do siebie.

Zrobiłam dziś rundę po sklepach, ale zakupiona butelka ze smoczkiem jest po prostu za duża. Choć liczę, że szylkrecia da się namówić na tak duże źródełko jedzenia :)
A tak w ogóle to zaskoczyła mnie dziś wieczorem Tośka. Ni z tego, ni z owego nagle wmeldowała się pomiędzy maluchy. Jeszcze nie zaczęła ich wylizywać, ale, gdy karmiłam, próbowała złapać w zęby i zabrać jedno z popiskujących. Nie wiem tylko, czy chciała je zabrać ode mnie, czy też uspokoić denerwujące piski, bo na przemian pomrukiwała coś wyraźnie uspokajającego i burczała zdenerwowana.
Zobaczymy. Akurat Tośki nie wliczałam w potencjalne ciotki, ale... oby miała chęć choć trochę się zająć maluszkami...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sie 07, 2010 22:17 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

Kociki powinny robić kupkę :(
Zdaje się, że w tym Mixolu jest w opakowaniu specjalna butelka ze smoczkiem, ale nie jestem pewna
Pomoc dużego kota byłaby bardzo wskazana (kupkanie i wysikiwanie, i wycieranie futerek z mleczka), moze warto dać Tośce zabrać malucha, uważając, gdzie i po co?
Trzymamy kciuki
"Koty trzeba chwalić, robia się od tego bardziej puchate"

taizu

Avatar użytkownika
 
Posty: 16135
Od: Śro gru 30, 2009 23:05
Lokalizacja: Mazury

Post » Sob sie 07, 2010 22:53 Re: Moje kocistosci - kocięta bez matki! RATUNKU!!!

No powinny :(
Będę dalej wymasowywać brzuszki, może następne dadzą się namówić.
Nie mam Mixolu - nigdzie go nie dostałam :( Mam tylko Beaphar Kitty Milk. Według opisu karmi się nim od urodzenia...

Boję się, że Tośka nie wie, co robić z maluchami - ona ma tylko dwa lata, wychowałam ją od kociaka. Bardziej liczyłam na Mrunię czy Milusińską, bo one odchowały swoje dzieci... :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 12 gości