Można, chociaż tu pajęczyną obrosło i nie zdążyłam posprzątać.
Poobrażałam się nieco na forum, ale na obczyźnie będąc - zatęskniłam za swojskimi klimatami.

Do wątku nie zaglądałam, bo choć z dala od domu pracuje mi się świetnie, za kotami tęsknię tak obłędnie, że nawet po nocach mi się śnią.
Mam o nich codzienne, świeże wieści, ale i tak czasem w nocy mi się zdaje, że Misio po kołdrze skacze, Czesio się w nogach mości a Jożo zaraz mi się na głowie uwali.
Kociarstwo pozostające pod opieką Dużego jest bezgranicznie szczęśliwe, rozpieszczone i zadbane akurat na tyle, by przeżyć. Wykąpany przed moim wyjazdem Miś po tygodniu był czarniuteńki z brudu, a Duży nie potrafił wyjaśnić, skąd właściwie ów brud pochodzi.
Cała czereda śpi sobie z Dużym w naszym małżeńskim łożu i podobno mam sobie wybić z głowy fakt, że jeszcze się dla mnie znajdzie skrawek miejsca w tej alkowie.
Miś promienieje, bo nareszcie zabrakło osoby, która (przesadnie jego zdaniem) dba o kwiaty. Kocurek krótko po moim wyjeździe otworzył szkółkę latania dla storczyków. Niestety, nie są pojętnymi uczniami. Takie gupie. Spadają i jakoś się podnieść nie potrafią. Reanimowane przez Dużego podobno nie odzyskują już dawnego wigoru. Plaskaty instruktorek nie interesuje się losem zepchniętych w przestrzeń kwiatków. Nie chcą latać? Ich problem, nie?
Wojny między Polką a Czesiem jakby ustały. Zastanawiam się, czy to nie przez moją nieobecność. Czesio nie jest zazdrosny, bo mnie nie ma, to i Polci nie bije.
Za to Miś zrobił się straszny fifa-rafa i startuje do ciotki Polki ile wlezie. Usiłuje się bić o wszystko. O łóżeczko, o fotelik, o domek w drapaku. W tubę dostał już niezliczoną ilość razy, bowiem ciotka ciężką łapkę ma, i teraz Miś stale wizytuje karnego jeżyka, czyli łazienkę.
Duży, bardzo rozsądnie, nauczył dziatwę, że wieczorem bierze kolorowe kabelki i się ganiają po mieszkaniu. Teraz, choćby nie wiem, jak był zmęczony, dziatwa sama kabelki znajduje i do łoża mu przynosi.
Jak mi się coś jeszcze przypomni, to Wam napiszę.