» Pt lip 23, 2010 12:48
Re: Murcia - marmurkowy 8-tyg. kociak. Powrót z adopcji!!!
Witam,
To może ja po długiej nieobecności na tym forum coś napisze... od siebie.
Może zacznę od komentarze osoby o niku "vega013". Nie uważam, aby Fue spotkała w moim domu jakakolwiek krzywda i z całym szacunkiem dla tej osoby nie życzę sobie takich komentarzy ponieważ uwłaczają one nie tylko mi, ale i najważniejszej osobie w moim życiu czyli mojej mamie! - a jej będę broniła wszystkim co jest możliwe. Od małego wychowywałam się w domu pełnym miłości i wrażliwości i już za bobasa miałam w domu zwierzęta i jakoś nigdy nie odczuliśmy aby któreś z nich się bas bało. Jak już wspominałam Basi nawet mój brat przy dwójce małych dzieci ma dwa psy i kota, nie myśli o tym aby się któregokolwiek pozbyć mimo, ze to właśnie kot zadrapał w buzie moja chrześnice! (nie nie ganiała go, leżała na łóżku)
Biorą Fue pod swoja opiekę nie myślałam, że kiedykolwiek ją będę musiała zwrócić. Chciałabym zaznaczyć na na forum czyta się przypuszczalne "myśli" zwierząt, a ja chciałabym sprostować jedna zasadnicza kwestię, że nie było mi łatwo oddać Fuę z powrotem i żadna z osób wypisujących swoje mądrości na forum nie wie jak się po tym czułyśmy.
Basiu bardzo się ciesze, ze Fua nie robi Ci zniszczeń takich jak obopólnie koty robiły je w moim mieszkaniu. Szkoda, że nie powiedziałaś o naszej prawie 30 minutowej rozmowie przez telefon kiedy Ci powiedziałam jak jest mi źle i jak kiepsko reaguję na krzywdę wyrządzaną zwierzętom i nie mam tu na myśli tylko kotów ale kolokwialnie mówiąc zwierząt.
Jeszcze jedna sprawa. Jedna z osób (już nawet nie pamiętam która i na której stronie) napisała, że może ja próbowałam połączyć kota i kotkę.... dla rozrodu? nie mam fabryki w mieszkaniu do reprodukcji zwierząt, ochoty ani potrzeby na tego typu infantylne zabawy i zarobek! nie przyszłoby mi nawet do głowy aby coś takiego zrobić, co ja bym potem z tymi kotami zrobiła? oddała do jakiegoś schroniska aby się męczyły?? już i tak w piwnicy mam chyba z 15 sztuk - (o tym też Basi mówiłam, że przydałaby się im pomoc).
Do kolejnej osoby (tu również nie pamiętam niku i analogicznie również strony) Pani od, której brałam Kota wie o tym, że nie jest od do tej pory kastrowany! niestety ale w Warszawie koszt sterylizacji do 120zł + 70zł za badania krwi + ok 50zł za leki w zależności od wagi (a wcześniej Neko miał złe wyniki krwi)
Prosiłam o pomoc Basie oraz Panią z Lublina aby pomogły mi znaleźć tańsza lecznice ale niestety nie udało się (a przecież forum jest takie rozwinięte! i każda z nich na pewno ma kontakty) ale jak to była w życiu - umiesz liczyć licz na siebie. 13/08 idę na kastracje DARMOWA bo wyprosiłam Panią z jednej lecznicy Warszawskiej aby przyjęła Neko bez opłaty. Jeśli będę w stanie zabiorę też i tą kotkę z piwnicy bo już nie mogę patrzeć na rodzące się co ruję kociaki.
Sytuacja Neko:
Spokojny, nadal załatwia się do wanny (nie sugerowałam, że robi to Fua!) nie wskakuje na firanki, nie drapie o tapicerkę, nie wywalił ani jednego kwiatka. Tylko ostatnio wyciągnął moja bluzkę z szafy i zawinął się w nią. Przychodzę do domu i za każdym razem jak otwieram drzwi Neko siedzi na krzesełku i mnie wita - czule!
Reasumując:
1. widocznie symbioza między Fuą a Neko nie była obopólna
2. zanim zacznie się mówić o domu "bez miłości" proszę się zastanowić czy aby to jest adekwatne do zaistniałej sytuacji (mówię tu też o nieznajomości ludzi z tego domu)
Pozdrawiam
Kasia
p.s. Basiu nie będę używała "slangu" wykorzystywanego na forum typu "głaski" itp. Powiem tylko, że cały czas jestem myślami z Fua i mam nadzieje, że będzie jej dobrze. Ja ze swojej strony dotrzymuje obietnicy i w miarę możliwości szukam dla niej domu (czyt. mieszkania)
i na koniec: żeby się świat walił Neko zostaje ze mną!
tyle.