Pierwszy kotek -chlopczyk krówek w stanie cięzkim jest w klinice na noc. Czerwone krwinki poniżej 1 mln, pchły go zeżarły zywcem. A teraz historia mojego męża - dwie kliniki w Katowicach - klinika A - pojechał z krówkiem rano. Stan cięzki panie wetki rzucily się by go ratować - kroplówka, antybiotyk, morfologia, odpchlenie, co godzine karmienie strzykawką na siłe. Mówię, że kot dziki i trochę z kasą krucho bo jeszcze conajmniej 5 takich samych czeka. Panie - nie szkodzi, powalczmy, policzymy tylko za leki, kotek niech zostanie na noc, nie policzymy za to. Zaplacil 25 zl.
klinika B - wieczorem Piotrek jedzie z szylkretką - mowię podjedź do B bo A juz zamknięta nich ją chociaz odpchlą bo kot cierpi. Młoda wetka- prosze mi pomóc i trzymac kota bo ja pracuje rękami i nie moze mnie podrapać

na koniec najlepsze -cena 52 zł !!!!! Pani - juz po 20:00 taryfa nocna. Piotrek był 10 minut po ósmej. zapłacił 35 zł i poszedl. Do tej pory go nosi. Oczywiście nie musze dodawac ze pani nawet nie zakropila oczu, nie popatrzyla na stan kota.
dla tych co zgadną nazwe A i B - nagroda
